środa, 30 maja 2012

Żelowy ulubieniec wszechczasów

Tak Was biedne zostawiłam z tym postem ostatnim. Już się poprawiam. Następny egzamin w poniedziałek, trochę czasu jeszcze mam ;)

Dziś recenzja kosmetyku, który niestety powoli odchodzi w zapomnienie, nad czym ubolewam strasznie... a mowa tu o:


Rossmann, Wellness & Beauty, Żel pod prysznic `Czarny pieprz i kardamon`

 








Od producenta:

Dlaczego taki ulubiony?
1. Opakowanie - standardowe dla żeli tej marki, wygodne, może stać normalnie i na zakrętce, otwiera się łatwo. Nie widać niestety akurat w tym zużycia; pojemność 200ml.


2. Zapach - to dlatego uwielbiam ten żel. Zapach jest słodki, ale wyczuwam w nim i pieprz i kardamon, zapach nie jest męczący, chętnie używam go zarówno w zimie, jak i w lecie. Nie męczy, nie dusi.

3. Konsystencja - żelowa, jak to żel - nie jest ani zbyt rzadki, ani zbyt gęsty.


4. Wydajność - kiedyś wydawało mi się, że wolniej mi schodził ten żel. Teraz niestety oceniam jako słabą - ot taki żel na krótkie jakieś wakacje ;)

5. Działanie:
+myje (wow, co to za żel, co myje?! ;))
+zapach nastawia pozytywnie
+nie wysusza, ale też nie nawilża

6. Opinia - bardzo mi szkoda, że go wycofali... Pierwszą buteleczkę kupiłam ponad rok temu i od tej pory co jakiś czas regularnie po niego wracałam (sztuka marketingu czyli o tym, że Dziewczyna w warkoczu kupi wszystko, co orientalne :D). Lubię też inne z tej serii, ale ten wodził zapachem.

Skład:

Cena: 5,49zł normalnie, 3,39zł w cenie na do widzenia :( // Rossmann
Czy kupiłabym ponownie: jakby go nie wycofali to z pewnością. Na szczęście mam jeszcze jedną butelkę! ^ ^ Bo przezorny zawsze ubezpieczony ;)


A jaki jest Wasz ulubieniec w kwestii żeli pod prysznic?
A może nie macie takiego, wciąż szukacie? Podzielcie się ;)

poniedziałek, 28 maja 2012

Szukajcie, a znajdziecie...

Dziś taki post o niczym. Chcę, aby każdy kto tu wchodzi, bo coś wyszukał znalazł coś dla siebie :D
i tak..
Moja toaletka szklana:
nie mam niestety, ale myślę, że blat ze szkła jest praktyczny gdy coś się wyleje :)
Poza tym wygląda pięknie :)
Poniżej przykłady, jakby ktoś potrzebował wiedzieć jakie są typy (po kliknięciu traficie do źródła) :)

Pantene Pro-V 2 minutowa maska głęboko regenerująca
Dostałam w Blogboxie, mam i używam. W zasadzie to zużywam, bo napakowana silikonami aż wyciekają...
A efekty są po niej jak po odżywce Isana z Babassu, ja bym nie wierzyła w magiczną moc tej maski.
Większa recenzja pojawi się niebawem :)
 A wygląda tak:

Wibo róż 3
Niestety nie mam "3-ki", dzierżę 2-kę, która spisuje się całkiem nieźle, chociaż moje serce nadal podbija róż z Ballerina Backstage.
O różach pisałam TU.
Odsyłam do wątku dwupostowego: http://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=597191

Alterra Peach and Liczi
W sumie szkoda mi było jak się skończył... Ale szybko ukoił me serce mój ulubieniec wszechczasów, o którym już niedługo :)
Recenzja >TU<






Balsam do włosów Joanna / Joanna balsam blog
Początkowo mój wielki ulubieniec, poszedł jednak w odstawkę w miarę wzrastającej świadomości kosmetycznej. Totalnym odkryciem i strzałem w dziesiątkę było przelanie go do buteleczki z atomizerem, zmieszanie z kilkoma kroplami olejku i mgiełką Jantar - pomaga mi ujarzmić włosy po szczotkowaniu :)
Na blogach można zobaczyć jeszcze starą wersję:
Ja mam nową, w zmienionym opakowaniu. Recenzja >TU<
Raczej po nią nie wrócę.

Gdzie kupić sukienkę na wesele
Pytanie iście retoryczne - wszędzie!
Ze swej strony jednak polecam wyprzedaże, które lada dzień się rozpoczną, jeśli już wcześniej miałyśmy coś upatrzonego. Jednak sieciówki w cenach regularnych odradzam - nabijają sobie nieziemską marżę, często za ceną nie stoi jakość...
Albo targi i hale targowe - tam pośród tandetnych świecidełek i brokatów czasem znajdą się te szlachetne perełki w cenach baardzo przyjemnych dla portfela.
Zostaje jeszcze internet... Ja jednak nie mam jakoś zaufania i nic jeszcze z ubrań w taki sposób nie kupiłam.


Hean cienie High Definition 407 Violet Chic
Swatch wraz z recenzją dostępny >TU<
Moja uwaga: dwa cienie są praktycznie identyczne, wszystkie pylą niemiłosiernie i wszystkie są perłowe. O ile ostatnie to mały pikuś, o tyle pylenie denerwuje.




Inglot cienie 399
Mam. Uważam, że jest to jeden z ładniejszych cieni Inglota - jest taki nieoczywisty... brudny różowy :)
Swatchy niestety u mnie nie ma, odsyłam natomiast do strony, która mi pomogła : >TU<


kolczyk nad zebami
Nie mam, nie zamierzam mieć. Mam tylko dwie sztucznie robione dziurki - klasyczne dziurki w uszach :) A wygląda to chyba tak...
Szukajcie dalej pod 'Smiley Piercing'

A Wam, które szukacie tu rozrywki (xD) życzę smacznego podwieczorku i dużo słońca.
I ciekawych wyszukiwań.

niedziela, 27 maja 2012

Obieramy pomarańczę :)

W tytule posta miało się znaleźć pytanie - czy da się schudnąć bez diety?, ale doszłam do wniosku, że chyba jednak nie o tym będzie ten post.
Będzie za to o...
http://klub.e-zdrowe.pl/index.php?main_page=product_info&products_id=175
Tak właśnie, kolejny kłopotliwy temat. Zbliża się lato, chcemy wyglądać jak najpiękniej i szukamy pomocników. Wśród kremów drogich i tanich, masażerów, igieł, medytacji, sportów, trenerów, wody, błonnikach i wielu innych czynników.

Zanim zacznę recenzję jednego z takich właśnie pomocników zaznaczam, że sam produkt nas nie odchudzi, nie ruszy za nas tyłka i nie będzie spalał kalorii kiedy my bezczelnie będziemy zajadać się lodami i czekoladą. Ale to chyba jasne ;)



Bielenda, Pomarańczowa Skórka, Termoaktywny koncentrat antycellulit

 link do KWC

 

 

Producent:

I kilka słów ode mnie w utartym już szablonie:
1. Opakowanie - czarna, nieprzezroczysta tuba - niestety nie widać ile do końca, co może skutkować tym, że dzisiaj zdążę posmarować jedną nogę, a drugiej już nie. Stoi na zakrętce. Łatwo się otwiera; 175ml.


2. Konsystencja i zapach - jest to coś pomiędzy żelem a kremem, aplikacja należy do banalnie prostych i bardzo przyjemnych. Zapach jest intensywny, dosyć chemiczny, ale przyjemny. Mniej przyjemny następnego dnia, bo utrzymuje się dosyć długo.


3. Wydajność - słabiutka - sama używam raz dziennie - wieczorem po kąpieli. Jakby używać dwa razy dziennie to starczy na max 2 tygodnie.

4. Działanie:
Co zrobiłam ja?
+wsiadłam na rower,
+regularnie używam peelingu,
-nie zrezygnowałam z czekolady.
Co zrobił koncentrat?
+/-po nałożeniu rozgrzewa, czasem aż szczypie, innym razem tylko delikatnie
+ faktycznie zredukował skórkę pomarańczową! nie jest to redukcja do zera, ale podejrzewam, że jeszcze jedno, dwa opakowania i faktycznie problem zniknąłby całkowicie
+ świetnie nawilża i wygładza skórę
- nie odchudził mnie :( (jakby tylko mógł... ;))

5. Opinia:
Czy warto? Tak. Ale rzecz jasna należy też zadbać o siebie, a nie szukać magicznych sztuczek na utratę tkanki tłuszczowej (że też nie paruje jak woda ze skóry...).

Czy kupię ponownie? Zastanowię się, myślę, że na razie nie, bo i tak latem chodzę w długich spodniach (lekkich i przewiewnych) a reszta spódnic i tak jest prawie do kolan :)


Cena: w promocji 12zł/Drogeria Natura; normalnie ok 15-18zł
* produkt nie jest testowany na zwierzętach

Skład:

I na koniec, żeby nie było, że jestem Dziewczyną w warkoczu, a nie umiem nic zapleść - moja rudość mnie inspiruje - jedno z moich ulubionych ostatnio uczesań :)



Miłej niedzieli!
A ja wracam do nauki, bo sesja już od jutra, pierwszy egzamin tego semestru także, trzymajcie kciuki! ;)

piątek, 25 maja 2012

Khadi, BEZBARWNA Cassia Neutral/Senna - moje wrażenia

Macie czasem tak, że jak coś zauważycie to musicie to mieć już? Nie ważne jak daleko do tego, ile kosztuje, chcemy i już! Tak właśnie było w tym przypadku.

W internecie jest cała masa zdjęć obrazujących przed i po najróżniejsze henny. Natomiast o hennie bezbarwnej znalazłam tylko jednego posta - u Idalii. Napisałam do niej z zapytaniem i jak mnie uspokoiła, że nie będę musiała już dożywotnio farbować włosów co miesiąc, bo henna się jednak spłukuje równomiernie, byłam pewna - muszę ją mieć.

Dodam, że lubię swój naturalny kolor włosów. Naprawdę lubię. Najbardziej zależało mi na działaniu odżywczym, a siedziba helfów mieści się we Wrocławiu przy ulicy Hallera 8 :)

TO BĘDZIE TASIEMIEC. i będzie dużo STRASZNYCH (bo moich) zdjęć. 

Link do recenzji na wizażu >KLIK<

Zacznijmy od początku:
To moja pierwsza farba do włosów, a tym bardziej naturalna. Dawno, dawno temu użyłam raz szamponetki o kolorze identycznym do mojego naturalnego (ach to szaleństwo...), ale ona tylko przygasiła naturalny blask moich kosmyków.


Khadi Cassia kosztuje 26zł - w opakowaniu znajdziemy 100g proszku pakowanego podwójnie, czepek kąpielowy, rękawiczki foliowe i instrukcję w obcym mi języku.


Na helfy.pl jest napisane, żeby proszek rozrobić z sokiem z cytryny. Na pudełku, że z ciepłą wodą. Jako, że miałam tylko połówkę cytryny, najpierw rozrobiłam z wodą, potem dodałam trochę soku. Mieszałam, mieszałam, mieszałam, miksowałam - pomogło. Zawiązałam w worek foliowy i w ciepłe miejsce na chwilę i poszłam umyć głowę.

Proszek wsypany do miseczki.

Proszek po rozrobieniu - związał sporo wody, dlatego musiałam zmienić naczynie.
Po odciśnięciu włosów dodałam do papki łyżkę jogurtu i zaczęłam aplikowanie na włosy.
Aplikowałam, smarowałam, masowałam, trochę zeszło.
Zawinęłam swoje cudnie zielone włoski, włożyłam pod czepek, przykryłam czapką i zawiązałam turban. Zmyłam resztki henny z czoła i rękawiczek.
I tak, w tym turbanie siedziałam przez bite 2 godziny (robiąc obiad, ucząc się i pisząc poprzednią notkę :))
Po tym czasie zabrałam się za spłukiwanie - poszło gładko i szybko :)
Rozczesałam włosy grzebieniem i zaczęło się czekanie, co też z tego wyszło...

...
będę ruda.
...
nie, zielona...
...
może jednak został blond?
...
miała być bezbarwna!
...

I się doczekałam :)
Czas na efekty:
Przed:
Po lewej z ostatniego podsumowania pielęgnacji, po prawej tuż przed nałożeniem henny.
Złote refleksy pojawiają się dopiero przy odpowiedniej dawce słońca ;)

zdjęcie z ubiegłej soboty



I po...
czy to jest rudy?!

I moje wrażenia:
- włosy lśnią jak szalone (nie wierzyłam, że coś takiego jest możliwe na moich włosach)
- zdecydowanie zmieniły odcień, dochodzę do wniosku, że ja to chyba jednak chłodny odcień mam naturalnie
- nabrały miodowo-złotego odcienia, w końcu są "jakieś", a nie szaromysie ;)
- układają się polubownie
- wciąż pachną kadzidłem

Już wiem, co Hindusi nazywają bezbarwnym :D

Czy warto - oceńcie same :)
Moim zdaniem jak najbardziej, a chociaż wciąż się przyzwyczajam do nowego odcienia, stwierdzam, że nigdy nie wyglądały tak dobrze ;)

czwartek, 24 maja 2012

TAG: Lubię to! i mała zapowiedź :)

Cześć Żabki!
W piekarniku siedzi zapiekanka, na dworze jest ponad 30 stopni, byłam już dziś na rowerze, nieuchronnie trzeba się zabrać za naukę.
A, i siedzę sobie z czapką i turbanem na głowie, także na dniach spodziewajcie się relacji z moją przygodą z Henną Cassia Bezbarwną (bo wczoraj dopedałowałam do helfów ;))
Powinnam zostać blondynką.
Jak się nie powiedzie będę zielonowłosa.
Dokupię do tego pomadkę nude i będę robić za potwora z jeziora.
Miejmy nadzieję, że jednak się uda.


Zasady TAGa Lubię TO!:
1. Banerem jest wklejone zdjęcie.

2. Napisz kto Cię otagował.

3. Wypisz wszystkie drobne rzeczy, które przychodzą Ci do głowy, które lubisz, które czynią Cię szczęśliwą, te wszystkie drobnostki, dla których warto żyć. Szczególnie te najdrobniejsze i te, które wydają się zbyt banalne, by je wymienić, ale które poprawiają Ci humor.

4. Otaguj kilka osób.
oTAGowała mnie Łojotokowa Głowa - dziękuję :) i przy okazji zapraszam na jej bloga - jedno z moich ostatnich odkryć ;) 

Co lubię?
Jeździć na rowerze i patrzyć na tych, co stoją w korkach
Zaplatać warkocze
Lody i czekoladę!
Gotować, kiedy mam czas i pieniądze (:))
Moje mieszkanie, szczególnie gdy wchodzę z ciemnej klatki schodowej i olśniewa mnie blask słońca
I balkon w mieszkaniu też lubię
Piec ciasta i ciasteczka
Wszystko co kawowe (i miętowe też. i miętowo-czekoladowe)
Lumpeksy.
Uśmiechać się do ludzi, których nie znam, są wtedy tacy zdziwieni :)
Siedzieć przy porannej kawie i czytać blogi. A jak jestem w domu to zajadać coś słodkiego i rozmawiać z bliskimi.
Owsiankę z płatków z Lidla z jogurtem i chrupkami.
Indyjskie spodnie zwane salwar na każdy dzień.
Kupować rzeczy taniej niż to możliwe :) (wczoraj kupiłam okulary Polaroid dla Revlon - zamiast 237zł - wyszły 60zł i to z etui ;))
Sukienki.
Gdy widzę młodych rodziców z maleństwem i to Tata niesie dziecko w nosidełku na brzuchu/plecach, a Mama idzie z nim za rękę (Tatusiowie, którzy wiedzą, że ciąża to nie przelewki;))
Taniec brzucha.
Kino Bollywood połączone z prasowaniem - moje ulubione!
Mieć tyle czasu, aby móc w spokoju czytać książki.
Napój z cząstkami aloesu.
Swoje imię (Maria) za to, że jest takie staromodne, ale przez to międzynarodowe :D
Poznawać miasta w których się znajduję (obecnie Wrocław na tapecie ;))
Poprawną polszczyznę. I Polskę, to naprawdę mój kraj :)
Być optymistką i się nie poddawać!

Jest zapewne wiele więcej rzeczy, które lubię w związku z faktem, że mało jest rzeczy, których nie lubię :)
A Wy co lubicie?
Szczególnie zapytuję:
Gray
Asqua
nowicjuszkę



Bawcie się dobrze, ja idę zmywać zioło.

EDIT: Zmyłam oO
Już wiem, jaki kolor Hindusi nazywają bezbarwnym :D
A Wy dowiecie się wkrótce :) Jeśli się ktoś waha czy kupić to poczekajcie jeszcze troszkę.

wtorek, 22 maja 2012

Cichociemny - czyli o produkcie niedobranym.

Dzisiaj słów kilka o produkcie który był jednym z moich marzeń... I dzięki Makeupkamie go dostałam (dzięki Ci kochana raz jeszcze ;*)

Stracił on swoją osobowość w wyniku długotrwałych tortur polewania wrzątkiem. Skurczyła się ona w sobie, odsłaniając jego prawdziwe ja.

Vatika - kokosowy olej do włosów

Producent:
Jest to olej kokosowy wzbogacony ekstraktami z amli, cytryny i henny oraz 6 innych ajurwedyjskich ziół. Vatika to unikalna, naturalna receptura, która powoduje głębszą penetrację oleju aby włosy i skóra głowy były nawilżone i zdrowe.
Cytryna reguluje wydzielanie sebum oraz przeciwdziała łupieżowi.
Henna wraz z innymi ziołami otula włos chroniąc przez zewnętrznymi zanieczyszczeniami oraz podkreśla kolor włosów.
Amla wzmacnia włosy od korzenia aby były zdrowe i lśniące.







I ja:
1. Opakowanie - moja buteleczka ma 150ml, wykonana ze średnio twardego plastiku. Naklejka zeszła, ale o tym przy konsystencji.


2. Konsystencja - właśnie. Stała, więc jest to olej nasycony. Jak ostatnio zaczęłam się dowiadywać moja porowatość włosów nie lubi się z tego typu olejami. Ogrzewałam we wrzątku przed użyciem. Olej wędrował gdzie chciał, zwykle całe opakowanie udawało mi się wytłuścić (ach ta naklejka niewdzięczna!). Od kiedy jej nie ma jest lepiej :D


3. Zapach - olej jest kokosowy. Więc powinien pachnieć kokosem. Tymczasem na początku faktycznie pachnie kokosankami (mniam!), ale później zmienia się w zapach zjełczałego tłuszczu, przynajmniej u mnie.

4. Wydajność - użyłam około 7-8 razy i zostało troszkę poniżej 2/3 objętości.

5. Działanie:
Wszystkie te minusy byłabym w stanie przeboleć, przejść obojętnie nawet gdyby działał tak jak czytałam.
Tymczasem moje włosy blond po jego użyciu stawały się szalonym puchem. Nie znam jeszcze dostatecznych środków zaradczych, aby je skutecznie nawilżyć, więc taki efekt kończy się afro, które trzeba zapleść tudzież związać, żeby je troszkę ułagodzić. Jak dodawałam do niego Alterry to było troszkę lepiej.

6. Opinia:
Wielki hit u mnie się nie sprawdził. Żałuję bardzo! Ale nie ustaję w poszukiwaniach. Do tego raczej nie wrócę.
Cena i dostępność: 15zł/150ml na www.helfy.pl

Jeśli która z Was ma ochotę przetestować ją na własnej skórze (jej status świadczy o tym, że jednak u niektórych działa cuda) to z chęcią ją wymienię/sprzedam za 7zł+koszt wysyłki. Poziom zużycia zaznaczony na zdjęciu.






 
Jeszcze się Wam pochwalę, że wczoraj po Wrocławiu przemierzyłam 36km (!). A dzisiaj nie mam żadnych objawów "rowerowego przedawkowania" ;) Nie obyło się jednak bez strat materialnych - oprawki okularów przeciwsłonecznych mi się połamały. Muszę szukać nowych... Nie lubię tego strasznie, ale bez nich nie przeżyję alergicznego okresu :)
ostatnie okulary też załatwiłam w ten sposób... klejenie nic nie daje :(
Dobrego dnia!

 Edit:
Zanim zdążyłam kliknąć "opublikuj" wylało mi się pół kawy na klawiaturę :/
Ale laptop żyje! ;)

niedziela, 20 maja 2012

Pękasz? I mapa poszukiwań.

Czy u Was też tak świeci słońce? Moje zdaje się krzyczeć "nie ucz się, nie ucz się!". Ale ciężki czas w trakcie, więc uczyć się trzeba. Najwyżej wyjdę na balkon ;)

Chcę Wam dzisiaj pokazać lakier (łe, znowu?).
Zacznę od tego, że nie lubię pękaczy. Po prostu mi się nie podoba efekt, jaki dają. Wygląda to raczej mało starannie - jak strzępki lakieru.
I z takim nastawieniem pomalowałam sobie wczoraj lakierem z Blogboxa po czerwonym lakierze z Wibo, który swoją drogą był poodbijany, zaczął się ścierać przy końcówkach, więc i tak bym go zmyła.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy efekt mi się spodobał. Muszę przyznać, że ten pękacz pęka bardzo elegancko, z daleka nawet pęknieć nie widać.

Z technicznych rzeczy dodam, że lakier ma konsystencję atramentu, kolor też, a po pomalowaniu wygląda jak tani marker. Dlatego też jak nieco przeschnie warto umyć naczynia (!) - lakier namaka i zyskuje piękny granatowy kolor :) Przy zmywaniu brudzi wszystko dookoła, trzeba uważać.



Niestety Delia nie przemyślała swojego opakowania i zrywając folię przy otwieraniu zerwały się wszystkie napisy z buteleczki. hm.
A oto efekt:


Może jednak nie będę go tak definitywnie odkładać.

Pozwolę sobie przejść do drugiej części.
Pisałam, że są we Wrocławiu miejsca pomijane i zapomniane, gdzie można wyłowić perełki, kosmetyki - widmo, o których czytamy, chcemy, ale często poszukiwania zamierają w martwym punkcie. Mi udało się odszukać parę ciekawych miejsc.

1. DH Feniks na wrocławskim rynku - to miejsce znają chyba wszyscy - mieści się tam Drogeria Jasmin.
Na parterze jest stoisko głównie z kolorówką takich marek jak MIYO, Pierre Rene, Eveline, stoisko Celii (warto zajrzeć, choć słynnej Nude 606 tam nie znajdziemy), Joko, Hean (! w zbrodniczych cenach, ale jest...), Bell. 
Na drugim piętrze znajduje się dalsza część - tam znajdziemy m.in. wcierkę Jantar, mgiełkę Jantar, kometyki Flos-Leku, Bielendy, Urody (tonik Melissa), Celii (kremy :)), Ziaji, Marion, Barwy (szampony!), maska Lorys, maska Stapiz Sleek Line. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że ceny tam mają dosyć wysoką marżę i do najtańszych nie należą.


2. Targ Zielińskiego (ul. Kolejowa 3-5) - stoisko kosmetyczne, wchodząc od Piłsudzkiego (?) prosto do końca i w lewo.
Tu z kolei ceny niejednokrotnie są konkurencyjne, często nawet niższe niż w drogeriach sieciowych.
Znajdziemy tu: tonik Urody (j.w;)), pełną ofertę Hean (w tym cienie HD bodajże za 13,90zł i lakiery), Virtual, Joko, ale też Rimmel, L`oreal. Bywał tam też Dermacol, ale jak ostatnio byłam to pani powiedziała, że czekają na dostawę.


3. Hala Perła (Widna 6) - to jest istna perła! Jest tam takie duże stoisko kosmetyczne, nie sposób nie trafić :)
Znajdziemy tam: Seboradin, pełną ofertę Paese, odżywkę do włosów Gloria, płyn do demakijażu oczu Marion, pomadki Celia Nude (pełna oferta!), pomadki Golden Rose, masę lakierów różnych firm (w tym Art de Laurec za 8,90zł), ale też znany nam wszystkim Carmex czy kosmetyki GOSH i Eveline.
W taj samej hali, ale w innym miejscu znajduje się stoisko z profesjonalnymi kosmetykami fryzjerskimi i do manicure. Tu warto zwrócić uwagę na maski do włosów - Kallos Latte, Stapiz Sleek Line, nie pamiętam czy Lorys też... ale duże były :) warto - taniej niż w Feniksie! ;)

4. Hala Arena (Komandorska 66) - tam kupiłam swoją sukienkę z poprzedniego posta ;) za zawrotną sumę 69 zł :D
Tu znajduje się z kolei stanowisko, gdzie znajduje się chyba wszystko, co możliwe z kolorówki (MIYO nie ma niestety...:( ), bardzo bogata oferta - Joko, Paese, L`oreal, Virtual, szminki chyba wszystkie możliwe... Warto zajrzeć, stand jest naprawdę obszerny, a jest to blisko Sky Towera i Arkad.

Można też zajrzeć do CH Gaj (Świeradowska 70) i do Ferio Gaj (Świeradowska 51/57). W tym pierwszym jeszcze niczego nie szukałam, ale też stoisk kosmetycznych podobnego typu jak wyżej jest kilka, w tym drugim znajduje się Drogeria Natura (towar deficytowy we Wrocławiu ;)) i mała drogeria, gdzie znajdziemy kosmetyki Paese, Bourjois i paru innych tego pokroju marek, a także lakiery Art de Laurec za 9,90zł.

Tyle co znam i wiem :) jak coś jeszcze znajdę, albo jakbym nie wymieniła kosmetyku, którego szukacie to pytajcie w komentarzach, bo może po prostu zapomniałam o nim napisać :)

Dobrego dnia!


Zobacz też

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...