sobota, 29 września 2012

Jesienna paleta barw

Witajcie :)
Wybaczcie mi chwilowy zastój na blogu - wracałam do mieszkania dosyć późno, co skutkowało marnym światłem. Dzisiaj jednak raczę Was promykami jesiennego słońca - mam nadzieję, że świeci ono nie tylko u mnie :)

Wiele już widziałam postów na ten temat, dorzucam jednak moje trzy grosze.

Nie mam w planach kupna nowych kolorów, (ale wiadomo jak z planami bywa) gdyż postawiłam sobie za cel zdenkowanie przynajmniej dwóch. I nie mam zamiaru używać ich na okrągło (choć są tacy kandydaci ;)), ale malować nimi na równo z innymi.

Czy w ogóle da się skończyć lakier? Zdarzyło Wam się?

Przedstawiam moją paletę jesiennych lakierów.

W szczególe:

NUD(n)E - dobre na każdą okazję, do każdej długości paznokci. Neutralne, nie rzucają się w oczy, dobre na ćwiczenia, kiedy krzykliwe paznokcie nie są mile widziane.

1. essence - nude glam - 06 hazelnut cream pie
2. Vollare - Colorado, co mu się numer starł
3. essence - nude glam - 04 iced latte
4. Vollare - Aisha 32


SZAROŚCI - żeby zająć moje paznokcie w pełni będą musiały poczekać do listopada. Tymczasem pozwolę im na jakiś skromny akcent.

1. Vollare - Aisha, z której przypadkiem zerwałam numer.
2. essence - Into the wild - 02 zulu (wiem, że ta limitka była już bardzo, bardzo dawno, ale lakier trzyma się dzielnie, nie zmienił konsystencji, koloru ani zapachu)


ISKIERKI - te lakiery odstawiłam na lato, bo były mi za ciężkie. Teraz sprawdzą się idealnie - świetnie się nimi maluje, pięknie iskrzą, trwałość słaba. Zobaczymy - może się zaprzyjaźnią z SV :)

1. essence - Vampire`s Love - 02 into the dark
2. essence - Vampire`s Love - 03 true love


KOLORKI - oszczędnie - pomarańczki, bez których nie ma jesieni, malinowa czerwień i urocza jagódka. Nie wykluczam rozszerzenia tej kategorii ;)

1. Wibo - Color Power 3
2. Golden Rose - Charming 23
3. Quiz - Safari no-number
4. Wibo - Extreme Nails 177

A co u Was tej jesieni zagości na paznokciach? :)

środa, 26 września 2012

Hebe we Wrocławiu!

W końcu piszę do Was z Wrocławia :) prawie udało mi się rozpakować - ilość kosmetyków, którą ze sobą przywiozłam pozwoliłaby mi przetrwać miesiąc bez wchodzenia do drogerii. Czas zużywać!

A ja znów w temacie zakupowym - na pokuszenie :)

Wrocławianki!
Otwierają nam Hebe!

Tyyle razy czytałam, że ktoś tam dorwał coś ciekawego, co było osiągalne tylko internetowo. Teraz mamy na wyciągnięcie ręki. Lub nogi.

Wrzucam zdjęcia gazetki informującej o RÓŻOWYM OTWARCIU ;)







Wybierzecie się tam? :)

poniedziałek, 24 września 2012

Latte w kolorze pudrowego różu

Powinnam nazwać ten post "Studentka blogerka - w tył zwrot!". Zaczęłam dzisiaj pakowanie swoich rzeczy do Wrocławia. Ilość kosmetyków mnie mówiąc delikatnie przeraziła - pielęgnacja ledwie zmieściła się do jednej torby, a i tak to nie wszystko. Do tego jeszcze skrzynka z kolorówką...

Dlatego też pielęgnację mam zamiar omijać szerokim łukiem jak na razie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Kolorówka niech się nie patrzy błagalnym wzrokiem - kolorówkę też trzeba wykończyć.
_____________________________________________________________________________________

Sporo osób pokazywało swój wybór lakierów na jesień i zimę. Możliwe, że gdy faktycznie poczuję powiew jesieni to przygotuję coś podobnego.
Wiem jednak, że tej jesieni postawię na lakiery nude. Czy to solo czy przełamane jakimś intensywnym kolorem - będą rządzić.

Dziś taki właśnie nudziak.
Choć myślałam, że będzie bardziej neutralny.

essence - 04 iced latte (stary design)

Jeden z dwóch lakierów (pierwszych w kolekcji), który nabyłam ostatnio.

Prowadzi się super - może się wydawać, że smuży, ale po 5 sekundach smug nie widać - lakier zlewa się w jedną całość.

Trwałość - ot 3 dni., schnięcie przeciętne.
Przy SV (jak na zdjęciach) schnie w 10 minut i trzyma ok. 4 dni (potem ścierają się końcówki).
Kryje przy jednej warstwie, ale dopiero przy dwóch wygląda idealnie.
Mała buteleczka,  szeroki pędzelek.
Czego chcieć więcej?
Tylko koloru spodziewałam się nieco innego. Tymczasem to jasny, choć nieco przybrudzony pudrowy róż.
Ładny. I bardzo dziewczęcy.



Jednak ja swojego faworyta w tej kategorii już mam. I pokażę niedługo ;)
wybaczcie "obgryzione brzegi". Seche Vite lubi robić czasem takie numery.

Ciekawa jestem czy lakiery w nowych buteleczkach spisują się równie dobrze :)

sobota, 22 września 2012

Róż, którego nie widać?

Jeśli ktokolwiek zastanawiał się czy dobrze trafił i co to za blog...
Nastały jesienne porządki - nagłówek, kolory i inne drobne zmiany :) Mam nadzieję, że nie będą utrudniać odbioru bloga - napiszcie, co sądzicie.

Dzisiaj kilka słów o różu, który dostałam na pierwszym dolnośląskim spotkaniu blogerek - dziękuję raz jeszcze to7bmakeup :*

MeMeMe, Cheek & Lip Tint - Róż w płynie

Producent:
MeMeMe Cheek & Lip Tint – Delikatny róż w płynie dla osób, które lubią ładnie wyglądać bez uczucia, że mają "coś" na twarzy lub malujących się w typie "make up - no make up".
Nie ma żadnych drobinek - tylko czysty płynny pigment.
Można nim także barwić usta.
Nie blednie z upływem dnia i jest bardzo wydajny. 

Do wyboru dwa kolory:
-Pussycat
-Poppy

Pojemność: 12ml
Termin przydatności: 12 m-cy od otwarcia
Produkt nie testowany na zwierzętach.
Wyprodukowany w UK.
źródło: http://www.kosmetykomania.pl/pl/p/MeMeMe-Cheek-Lip-Tint-Roz-w-plynie-pigment/669 


 
Techniczne:
1. Opakowanie - buteleczka łudząco przypominająca lakier do paznokci, do zakrętki przymocowany pędzelek. Można śledzić, ile kosmetyku jeszcze nam zostało. Pojemność 12ml.

2. Zapach i konsystencja - zapachem przypomina mi nieco krem do rąk - nie jest drażniący, ani uciążliwy (ale radzę zerknąć w skład na końcu....); konsystencja jest lekka, nieco żelowa, nasuwa mi się skojarzenie z odżywkami do skórek z Lovely.

3. Wydajność - zależy od upodobań, z pewnością mniejsza niż róży w kamieniu czy typowym żelu.



Opinia:
Dostałam go od Kasi ponieważ stwierdziła, że dla niej efekt jest za słaby. A ponieważ przed latem (lato zmienia obyczaje. do starych już nie wrócę) do róży podchodziłam jak do jeża (najlepiej, żeby był jak najmniej widoczny) to przygarnęłam go ochoczo.

Sposób aplikacji na policzki jest moim zdaniem wygodny. Robimy kilka kropek na licu, wklepujemy palcami i gotowe. Dobre na wyjazdy.


Ale zaraz. Co się stało z naszym różem?

widać? przyjrzyjcie się dobrze :)
Otóż nie dziwię się dlaczego był za słaby. Tego różu na twarzy praktycznie nie widać. Daje bardzo delikatny efekt. W zasadzie równie dobrze można potrzeć policzki rękoma i rozgrzane będą miały intensywniejszy kolor.

Mimo to go lubię - wiem, że będę używać go w zimie. Nie posiada drobinek, przez co w sztucznym świetle wygląda dobrze, ma ładny kolor, który na bladej twarzy (blada twarz znać co to zima - jak powiadają Indianie :D) stworzy kontrolowany rumieniec.

Na usta nie polecam - tam koloru nie widać zupełnie i na własne życzenie gwarantujemy sobie wysuszenie ust.

Czy jest wart zakupu - moim zdaniem nie. Może ten drugi kolor bardziej. Ale tint nie jest to na pewno (już bardziej posądziłabym o bycie tintem róż w żelu z Vampire`s Love...)

Cena i dostępność - 29,00zł/ kosmetykomania.pl


Skład: AQUA (WATER), POLYSO-RBATE 20, PARFUM, PHENOXYETH-ANOL, IMIDAZOLIDINYL UREA, METHYLPARABEN, BUTYLPARABEN, ISOBUTYLPARABEN, ETHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, DISODIUM EDTA, CI 75470, LINALOOL, GERANIOL, CITRONELLOL
(litania konserwantów i substancji zapachowych...)
___________________________________________________________________________________

Jeszcze rok temu nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek używać będę przy codziennym makijażu różu, choć wszystkie artykuły o podstawowych kosmetykach o nim trąbiły.
Teraz mam cztery róże - piąty upatrzony. I wiem o co im wszystkim chodziło :)

Przyznać się - jest ktoś jeszcze, kto nie używa różu na policzki? A jak wiele jest wśród Was różo-maniaczek?

piątek, 21 września 2012

Zbędny bajer czy niezbędne ułatwienie - rozterka nad zmywaczem.

Od kilku dni leżę w łóżku ze wszelkimi możliwymi objawami przeziębienia (oszczędzę dokładniejszego opisu :)). Mam tylko cichą nadzieję, że uda się wrócić do zdrowia, tak do poniedziałku, bo spraw do załatwienia jest trochę i zdrowie się przyda :)

Jednak nie o tym ten post.





Cien bodycare, Zmywacz do paznokci bez acetonu








Techniczne:
1. Opakowanie - buteleczka z twardego plastiku z pompką*; mieści 200ml.
2. Zapach - jak zwykły zmywacz - nic szczególnego.
3. Wydajność - przeciętna.

skład i sposób użycia.
Opinia:
Zmywacz do paznokci o którym mowa można dostać w Lidlu. Swego czasu był na niego szał, bo niedrogi i z dozownikiem w formie pompki.
Jak zmywa lakier? Bardzo przeciętnie. Jest w moim odczuciu porównywalny do zmywacza z Biedronki (wersji Nailty), co czyni go jednak słabszym od bezacetonowej Isany. Na plus jest to, że nie przekazuje koloru zmytego lakieru na czyste palce.

Podsumowując:
Zwykły zmywacz, w cenie, która jest do przyjęcia.


Recenzja wyszła krótka. Bardzo krótka :D
Dlatego na koniec dodam wyjaśnienie gwiazdki:
* ta pompka jest sprawą dyskusyjną jak dla mnie. Widziałam ją już przy zmywaczach Eveline, zmywaczu z Netto, nowszej wersji zmywacza z Biedronki... Czy faktycznie aż tak ułatwia życie? Zostawiłam sobie butelkę po recenzowanym zmywaczu z zamiarem przelania do niej innego specyfiku w klasycznej butli.
I tak leży.
Okazuje się, że normalne opakowanie nie jest na tyle złe żeby je trzeba było zmieniać. A mi często łatwiej jest używać właśnie opakowania bez pompki i co zauważyłam zmywacz jest wtedy bardziej wydajny!
Co więcej, przez zmianę opakowania zmywacza rośnie jego cena i maleje objętość (120 tudzież 150ml za 5,99zł to już niemało, a tak wyglądają ceny zmywaczy z pompkami. wybieram Isanę)
Zdecydowanie nie jest to niezbędne ułatwienie, za które warto płacić tyle więcej.


Co myślicie na temat takich "udogodnień"? Czy warto poświęcać objętość i nierzadko jakość na rzecz pozornej funkcjonalności?
___________________________________________________________________________________

Na koniec każdego, kto jeszcze nie słyszał, a jest z okolic Wrocławia odsyłam >klik w baner odeślie Was do szczegółów ;)<

 Mam nadzieję, że się zobaczymy!

środa, 19 września 2012

Kryzysowy narzeczony

Chyba każda z nas zna to uczucie, gdy wstajemy rano i patrząc na swoje włosy w lustrze stwierdzamy, że coś z nimi nie tak. Są nieświeże. Rzut oka na zegarek - nie ma czasu, aby je umyć i wysuszyć.

Oczywiście każda włosomaniaczka znacznie zredukowała ilość takich dni, ale jednak się zdarzają. Co robić?



Rossmann, Isana Hair, Suchy szampon do włosów


>link do KWC<







Producent:

Techniczne:
1. Opakowanie - przypomina nieco lakier do włosów tylko w mniejszym wymiarze tudzież stary dezodorant, spotykamy też ponownie uroczo uśmiechającą się panią blond; mieści 200ml produktu.

2. Zapach i konsystencja - zapach jest pudrowy, intensywny. Może drażnić, jednak większości osób przy których go stosowałam podobał się. Jeśli chodzi o konsystencję to jest to biały proszek rozpylany pod ciśnieniem.


3. Wydajność - mam go około pół roku i jeszcze się nie skończył. Należy dodać, że jego wydajność zależy od naszych potrzeb.

Opinia:
Nie używam go często, a jednak jeździ ze mną na wszelkie wyjazdy. Staram się mieć go zawsze pod ręką. Dlaczego?
Ponieważ naprawdę działa. Nie zastąpi nam mycia włosów wodą, ale z pewnością doda tego jednego dnia, kiedy akurat nie mamy warunków, a musimy się ludziom pokazać. Ponadto potrafi też poratować, gdy niedokładnie zmyjemy olej z włosów (nie wiem jak Wy, ale mi się kilka razy zdarzyło...).
Warto mieć go w swojej kosmetyczce.
Jako ciekawostkę dodam, że taki produkt znały już nasze mamy i babcie :)

Uwagi:
Rozpylać należy z odległości 30cm. Gdy strumień będzie zbyt mocny lub odległość zbyt mała możemy nagle osiwieć i potrzebne będzie trochę czasu, aby się białego pyłu z włosów pozbyć.
Uwaga też na zapach - niektórych może jednak drażnić.
Nie zostawiać na słońcu, nie podgrzewać i nie przebijać :)

Skład: Butane, Aluminum Starch, Octenylsuccinate, Alcohol denat., Parfum, Hexyl Cinnamal, Aqua, Distearyldimonium Chloride, Isopropyl Alcohol.
(istna tablica Mendelejewa - dlatego zalecam możliwie najrzadsze stosowanie ;))

Cena: 10,49zł/200ml/Rossmann

Używacie? Jakie inne suche szampony polecacie?

niedziela, 16 września 2012

Oczo-kreślnik czyli o eyelinerach

Utarła się opinia, że rysowanie kresek wymaga wprawy, a najtrudniej jest zrobić to eye-linerem w żelu. Co do pierwszego - zgadzam się w 100%, natomiast z drugim będę polemizować. Na konkretnych przykładach :)
Dodam tylko, że kreska linerem połączona z tuszem do rzęs stanowi u mnie niezawodny duet minimum na tak zwane "ciężkie dni" lub dni, w których czasu na konkretny makijaż nie ma. Albo po prostu uzupełnienie każdego makijażu :)

Oto moja mała kolekcja:


Moim pierwszym eyelinerem była czarna sztuka z essence (01 Midnight in Paris) w duecie z pędzelkiem tej firmy. Na nim nauczyłam się rysować kreski. Po jakimś czasie były nawet przyzwoite. Ta czerń jest naprawdę smolista i ciężko schodzi potem z powieki - ciężko też o poprawki.


 Drugim, który zakupiłam był fiolet od essence (03 Berlin Rocks). Konsystencja była zdecydowanie bardziej "miękka" od wersji czarnej, a co za tym idzie malowało się nią sprawniej, łatwiej było poprawić i kolor tak nie odcinał się na powiece.
Warto zaznaczyć, że ma połysk. I nie wysycha tak szybko jak 01.


Później dostałam od Kamili (;*) brązowy eyeliner z Miss Sporty w kolorze 02 - Dark Chocolate. Formuła inna - co za tym idzie dużo słabsza trwałość. Pędzelek ma cieniutki, co faktycznie umożliwia precyzyjną aplikację i cieniutką kreskę. Mi jednak osobiście tej sztuki nie udało się opanować - kreska zawsze jest nierówna i trzeba ją równać, co skutkuje znaczną grubością. Nie mam do niego cierpliwości chyba...


I na koniec najnowszy nabytek - Catrice C01 Nautica. Co mogę powiedzieć tak krótko po zakupie? Nie rozstaję się z nim od trzech dni! Maluje się nim jak marzenie - nie robi prześwitów, możliwe są poprawki, nie rozmazuje się, nie odbija... I ten kolor! Jak gdzieś jeszcze znajdziecie to polecam!


Tak prezentują się kolory na skórze:


Nie można zapomnieć, że eyelinery w żelu cechują się zabójczą trwałością - te swatche na ręce (trzy od lewej) zeszły dopiero przy zastosowaniu dwufazowego płynu do demakijażu oczu - woda z mydłem i płyn micelarny od Eveline ich nie ruszył, podczas gdy ten brązowy zniknął przy pierwszym pociągnięciu wacikiem.

Polecam gorąco - duet pędzelek skośnie ścięty+eyeliner w żelu z pewnością zostanie ze mną na długo.


piątek, 14 września 2012

Ramy wynagrodzenia i kolory radości

Byłam dzisiaj na skromnych zakupach - jedno, bo się skończyło, reszta, bo "jeszcze była, a zawsze chciałam" :)
Można też nazwać to zakupami w ramach wynagrodzenia - za co? O tym na końcu posta :)


Zmywacz, którego aktualnie używam (essence) został w mieszkaniu we Wrocławiu, dlatego też wybór padł na Isanę. Tym razem z acetonem - zobaczymy jak wypadnie w akcji.

Lakiery z essence: 06 hazelnut cream pie oraz 04 iced latte
Każdy z nich kosztował 3,99zł. Od kiedy zobaczyłam je taniej nie mogłam się zdecydować, które przygarnąć. Wzięłam te dwa, bo jesień będzie czasem przestawienia się na nudziaki :)
Zresztą podoba mi się też pojemność. Bardziej niż ta nowa. O dziwo - moje pierwsze lakiery ze stałej oferty essence :)


Liner z Catrice - Cruise Coiture C01 Nautica
Cena regularna nie zachęcała. Gdy zmieniła się na 9,99zł bez wahania wylądował w koszyku :) Będzie w użyciu, bo wolę linery nie-czarne :)


Szminka z Catrice - Revoltaire C01 Colour Bomb
Któż jej nie zna? :) Była jeszcze i dodatkowo taniej... Jeden mocniejszy kolor w kosmetyczce nie zaszkodzi (zwłaszcza, że jest to jedyny, w którym nie czuję się jak klaun)


A mówiłam, że już nic kupować nie będę...
Nie wzięłam pod uwagę takiej okazji do świętowania.
O czym mówię?

wyciąg z decyzji przyjęcia

Tak właśnie!
Od października zaczynam studia medyczne. Podejrzewam, że wpłynie to na bloga, ale nie przerażajmy się zawczasu - zobaczymy :)
Dodam tylko, że rekrutowałam się już drugi rok i marzyłam o tym, aby się dostać, więc szczęście jest jak na razie nieograniczone :)
___________________________________________________________________________________

Póki jeszcze mam trochę czasu idę czytać - Wasze blogi i ostatnią część 1Q84 :)
Trzymajcie się ciepło!

czwartek, 13 września 2012

Jestem! I co na mnie czekało :)

Szczęśliwie cała i prawie zdrowa wróciłam z Tatr. Kto jeszcze nie był i nie boi się zmierzyć z własnymi słabościami i trudnościami (trochę większymi niż podejście asfaltem pod Morskie Oko) - polecam!

Trochę zajmie mi powrót do normalnego systemu działania bloga i używania kosmetyków, gdyż na wyjazd została ona zmniejszona prawie do minimum.

Ale za to, gdy ja wędrowałam przyszła do mnie paczka.
Ze współpracy z Rossmannem, z propozycją której wyszła do mnie pani Monika Deptuła - dziękuję za zaufanie. Kosmetyki zrecenzuję na pewno, gdyż praktycznie wszystkie trafiły w mój gust :)


Alterra: Żel pod prysznic Kwiat Neroli i Bambus oraz Szampon z biotyną i kofeiną
Isana: Krem do rąk Kwiat Pomarańczy oraz Masło do ciała z masłem shea i kakao
Wellness&Beauty: Olejek do kąpieli trawa cytrynowa i bambus oraz sól do kąpieli Mak i Kwiat pomarańczy :)

Także na razie czekają na swoją kolej, ale na pewno napiszę coś więcej niedługo :)
___________________________________________________________________________________

Jak pisałam studiuję biotechnologię i miałam w planach zacząć dietetykę. Jednak dziś dowiedziałam się, że te plany ulegną sporej modyfikacji... Marzenia się spełniają, wiecie? :)
Szczegóły gdy plany będą już pewne i utwierdzone :)

Trzymajcie się ciepło i do napisania bardzo niedługo :)

Zobacz też

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...