wtorek, 31 lipca 2012

Masełko ze spiżarki - Cien Mango

Sierpień ogłaszam miesiącem zużywania.
 Jak ostatnio stwierdziłam, że nic nie mogę w swojej szafce zmieścić, przeniosłam się na półkę do szafy, do łazienki... a jeszcze trochę zostało we Wrocławiu! Czas powiedzieć sobie dość. Albo start :D Bo w czasie wakacji używam wszystkiego jakby mniej (niby tyle czasu, a jak przychodzi co do czego to się nie chce...). Zużywanie - czas-start! ;)

A choć cierpię na brak balsamu do ciała* (! to co niby jest w tej szufladzie? !) jest to poniekąd uzasadnione - oto czego używam ostatnimi czasy :)

*i tak jakiś kupię niedługo...




Cien bodycare, 
Masło do Ciała MANGO
Intensywna pielęgnacja nawilżająca o zapachu mango - do skóry suchej i normalnej








Producent i skład:


Techniczne:
1. Opakowanie - to ono mnie zauroczyło. Marzyłam o czymś takim do przechowywania składników w kuchni, a że plastik, to się przyda. Zamknięcie chodzi dosyć ciężko, łatwo się "przyciąć" - 400ml.



2. Zapach i konsystencja - aromat intensywny, słodki i jak normalnie mango do mnie nie przemawia, tak tego masła używam z przyjemnością. Konsystencja przypomina trochę Delmę lub inne smarowidło do chleba. Gładko się rozprowadza i ciężko się wchłania.



3. Wydajność - konsystencja wpływa bezpośrednio na to, że wydajność jest wysoka.

masła używam od około miesiąca... i mam wrażenie, ze nigdy się nie skończy.

Moja opinia:
Przyznaję się, zauroczył mnie słoiczek. Kupiłam masełko podczas tygodnia urody w Lidlu.
Dostępne było jeszcze kakao i kokos, jednak mango ma najlżejszy zapach - najlepszy na lato.
Wszystko fajnie, a co z tą intensywną pielęgnacją?
Wystarczy rzut oka w skład żeby zauważyć, że podstawą jest olej sojowy (najtańszy olej bazowy), kawałek dalej kryje się gliceryna, znajdziemy też przed zapachem masło z mango i oliwę z oliwek, a także pantenol. (wszystko to przed "parfum"). Oprócz tego emulgatory, konserwanty i inna chemia.
Jak się spisuje na skórze?
Nie ma nawet co liczyć na intensywną pielęgnację. Masełko nawilża tylko doraźnie tworząc powłokę na skórze, którą można wyczuć nawet, gdy produkt się wchłonie. Warstewka zatrzymuje nawilżenie na powierzchni, natłuszczając ją (nóżki się po tym ładnie błyszczą - jak w reklamie ;)).

Ogółem: 
tak dla ładnego opakowania, niskiej ceny i przyjemnego zapachu. 
nie dla krótkotrwałego i słabego działania
można mieć dużo lepsze za tą cenę.

Cena Lidl 14,99zł/400ml

Szczegółowe wejrzenie w skład na podstawie:
http://www.cosdna.com/eng/ingredients.php


Skusiłyście się na nie? :)
Wiem, że w niektórych Lidlach można je jeszcze znaleźć, jakby ktoś polował na słoiczek :D

Pamiętajcie jutro o polowaniu na Biedronkę! 
(czy ja mówiłam coś o akcji zużywanie? ;))

niedziela, 29 lipca 2012

Czas zmierzyć się z legendą - Seche Vite.

Wróciłam!
Zadowolona i zdrowo opalona (do skwarka mi daleko) - pogoda była idealna zarówno do opalania, jak i zwiedzania. W roli ciekawostki - używałam na wyjeździe wszystkich kosmetyków z postu o podróżnej kosmetyczce z wyjątkiem zmywacza i lakierów.

A to dlatego, że testowałam wytrzymałość "pancernego" manicure, który zrobiłam sobie w poniedziałek. Składał się z Eveline diamentowej + 2 warstw czerwieni od Wibo + Seche Vite.
Zmyłam go przed chwilą.

Pozwoliło mi to ostatecznie ustalić moją opinię na temat tego ostatniego.

Seche Vite Dry Fast Top Coat (Utwardzacz do lakieru)


>link do KWC<







Producent i skład:
"Seche Vite uznany został najlepszym na świecie lakierem nawierzchniowym. Jego formuła pozwalaa przeniknąć mu przez warstwy lakieru aż do lakieru bazowego tworząc jedno trwałe pokrycie płytki paznokcia, co sprawia, że wykończenie jest bardziej wytrzymałe i na pewno nie zżółknie. Seche Vite jest nieoceniony jako lakier nawierzchniowy. Twoje paznokcie będą jedwabiście gładkie, silne, a lakier nie odpryśnie. Seche Vite tworzy najwyższy połysk i najdłuższą trwałość spośród wszystkich dostępnych aktualnie na rynku produktów. Nałóż grubą warstwę - nabierz dużą kroplę na koniec pędzelka, później delikatnie rozprowadź na pierwszym pomalowanym paznokciu i obserwuj jak Seche Vite rozpływa się po mokrej warstwie emalii bez ściągania i tworzenia smug na stworzonym manicure." - tłumaczenie własne :)

Techniczne:
1. Opakowanie - Duża buteleczka mieści 14ml, mała - 3,6ml. Pędzelki są bardzo podobnej wielkości, choć w mniejszej buteleczce był nieco bardziej rozczapierzony.


2. Zapach, konsystencja - pachnie intensywnie starym zepsutym lakierem lub benzyną - może drażnić, po czasie można się przyzwyczaić. Konsystencja jest dosyć gęsta - w większej buteleczce jednak bardziej wodnista.

3. Wydajność - używam od miesiąca przy każdym mani, a zużyłam dopiero połowę małej buteleczki (i jedno podejście z dużej) - wydajność świetna!


Moja opinia:
Seche Vite nabyłam w przypływie irytacji, że french, nad którym siedziałam przez godzinę zepsułam przez chwilę nieuwagi. Kupiłam tak jak radził Niecierpek - buteleczkę dużą i małą w gratisie.

Przy pierwszym użyciu nie bardzo wiedziałam jak mam się za to zabrać - w efekcie uszkodziłam pędzelkiem od SV lakier kolorowy.
Przy drugim podejściu byłam delikatniejsza, za to SV wywinął numer - ściągnął lakier. Tragicznie to wyglądało i już byłam gotowa sklasyfikować go jako bubel. Ale myślę - cierpliwości i wprawy mi trzeba.

Wytrwale więc używałam go dalej. I tak oto dziś już nie wyobrażam sobie bez niego malowania paznokci. Dlaczego?
+ przyspiesza wysychanie lakieru - trzeba wprawdzie odczekać około 10-15 minut, aby stwardniał, ale po tym czasie już nic go nie ruszy
+ przedłuża trwałość lakieru - przed wyjazdem nad morze paznokcie malowałam w poniedziałek. Dzisiaj, jak zmywałam starte były tylko końcówki i to tylko na milimetr - szok!
+ mani wytrzymuje warunki ekstremalne bez uszczerbku - malowanie ścian, układanie paneli, pył, kurz, kopanie w piasku, morska woda oraz kremy i maść lecznicza - wytrzymał to wszystko!
+ nadaje połysk - zawsze marzyłam o paznokciach jak lusterko, a nie matowych z odbitą pościelą - SV mi to gwarantuje
+ jest bardzo ekonomiczny! - nie dość, że sam wydajny to jeszcze paznokcie można malować co 4-5 dni, a nie jak normalnie co 2-3, więc i lakiery zużywają się wolniej

Jedynym minusem jaki zauważam jest to ściąganie lakieru. Ale i to udało mi się opanować - trochę wprawy i bardzo dokładne pokrycie płytki paznokcia są kluczem do sukcesu.




Podsumowując:
Jeśli masz dość odbitej pościeli i odprysków po jednym dniu, chcesz, aby Twój lakier wysychał w 10 minut i błyszczał się jak szalony - SV jest dla Ciebie! Jeśli wydaje Wam się, że jest drogi oznajmiam, że przy wszystkich jego plusach cena nie jest wysoka :)

Cena - ok 26-35 zł / Allegro (płaciłam 26 zł za wariant 14+3,6ml)

Mam nadzieję, że moja recenzja pomoże tym z Was, które ciągle jeszcze się zastanawiają ;)
___________________________________________________________________________________

Na koniec jeszcze dorzucę zdjęcia moich nowych nabytków rodem z Międzyzdrojów - zamiłowanie do kolczyków trwa w najlepsze :D
(te pierwsze są z automatu wrzutowego na 2 zł - taka kulka, wiecie, prawda? :D)


I na koniec - zachód słońca w Międzyzdrojach :)


środa, 25 lipca 2012

Szukajcie a nie znajdziecie :)

Żeby Wam smutno nie było - po czym mnie znaleziono? :)

Kolczyk na kolczyku:
kolczyk w wędzidełku
3 dziurki w jednym uchu
2 dziurki w uchu
smiley kolczyk cena
smiley piercing czarny

(Ludu - mówiłam - dziurki mam dwie. Nie więcej)

Meraja wszechwiedząca:
moje włosy po warkoczu - nie wiem jak Twoje, ale moje są falowane
jak schudłam - to pewnie ważyłaś mniej - gratulacje!
dlaczego włosy kręcą się nad morzem - dobrze, że włosy, nie kieszonkowcy.
jak zrobić grzebień do borówek - się nie znam, ale może one wolą szczotkę?
jaki olej zeby wlosy byly dlugie? - nakładasz olej, zamykasz oczy, liczysz do trzech i są długie :D
czy ktoś był w iwoniczu w marcu 2012 - na pewno. nie ja.
jak pomadka na wakacje - to nie błyszczyk. polecam Celię - dwa w jednym!

Różne:
dziewczyna na - jak kto woli to i pod może być (bez skojarzeń, moi mili ^ ^)
sukienka na wesele do beżowych szpilek - taki urok beżowych szpilek, że każda pasuje :)
sukienki na wesele 2012 dla młodzieży - jam już nie nastolatką jest.
skromne sukienki na wesele - że jak cycków nie ma na wierzchu i długości paska do spodni to od razu skromna? :(
eyeliber w zelu jasny - joł, joł, Liber człowiek, nie w żelu.
srodek do zmywania makijażu - nie próbuj domestosem i płynem do naczyń - są płyny dwufazowe :)
dawne tusze do rzęs - w średniowieczu tuszy do rzęs nie mieli - zdrowe panny były to i rzęsy jak firanki.
rozświetlacz do nóg w płynie - do nóg powiadasz?
zadbane zęby ale żółtawe - no są. ale już nie żółtawe a białawe ;)

Pozdrowienia dla Was :D

poniedziałek, 23 lipca 2012

Pakowanie kosmetyczki - praktyka oraz kilka słów o tym, jak lakier nie powinien wyglądać

Jutro po wschodzie słońca wyjeżdżam z M. nad morze na kilka dni (jakoś 5 :)).
Zabierając się do pakowania wczoraj wieczorem pomyślałam sobie "Dobra, pisałaś tyle ciekawych sposobów - zobaczymy jak poradzisz sobie w praktyce".

Kosmetyczka waży tyle, co zawsze przy takich wyjazdach. Kosmetyków jest jednak trzy (!!) razy więcej (niż brałam w zeszłym roku), za to w mniejszych objętościach :)

Co zabieram?

Sporo, kosmetyki od słońca, do wszystkiego - sporo, prawda?

Zobaczmy jak to wygląda po przejściu przez moje ręce:

Taki zestaw bez problemu mieści się w średniej wielkości kosmetyczce - zadanie wykonane!

Czego nie udało mi się zmniejszyć?
Pasta już jest w miniaturce. Chusteczki są bardzo uniwersalne i przydają się do wszystkiego.
Suchy szampon wymaga podciśnienia, antyperspirantu nie zdradzam od kilku lat. Lakierowy zestaw naprawczy biorę jakby nagle morska woda zjadła mi cztery warstwy emalii, które dzisiaj zaaplikuję :D

Dobrze, a co z kolorówką?

Znów wszystko to, czego używam na co dzień z pominięciem żelowego eyelinera, który może jednak dorzucę. Plus najczęściej używane pędzle. Aż się prosi o zabranie podróżnego zestawu z EcoTools do oczu... ale ten wakacje spędzi raczej w domu :)
___________________________________________________________________________________

Robiłam wczoraj przegląd starych lakierów. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, kiedy lakier należy zutylizować to podpowiadam.
Rozwarstwienie

Rozwarstwienie przypadek skrajny.

Ten pan pozostał niewzruszony, niezależnie od grawitacji.
Natomiast znalazłam perełkę - myślałam, że będzie do wyrzucenia, a ona nówka sztuka!
Obecnie jedyny lakier Safari jaki posiadam nadający się do użycia :)

   
Zupełnie niepozorny. 

Na paznokciach przekształca się w czerwień z malinowymi tonami.
Na zdjęciach Eveline 8w1 + JEDNA warstwa Safari + Seche Vite
___________________________________________________________________________________

Tymczasem ja znikam pakować się do końca :) I może przygotować notkę na "nieobecność" :)
Miłego dnia! I dobrej pogody ;)

piątek, 20 lipca 2012

Pierwsze skojarzenie bywa mylące - czyli o ulubionym kremie

Jeśli powiecie komuś, kto o kosmetykach wie tyle, że są i zna większość drogeryjnych marek głównie z opakowań, że używacie kremu z mocznikiem z pewnością się skrzywi.
Bo mocznik kojarzy się z moczem.
Przykra prawda.

Pewnie dlatego producent tego kremu namiętnie używa stwierdzenia Urea - wszak brzmi lepiej, nieprawdaż?
O nim właśnie chcę dzisiaj napisać.


 

Rossmann, Isana, Handcreme Intensiv (Krem do rąk z 5% urea)

>link do KWC<





Producent:

Techniczne:
1. Opakowanie - biała, nieprzezroczysta tubka z czerwoną zakrętką; 100ml. Pojemność odpowiednia, dozowanie łatwe.


2. Zapach i konsystencja - jak dla mnie pachnie bardzo słodko, czasem może mdlić. Mi ten zapach odpowiada całkowicie. (nie, nie pachnie uryną, w żadnym razie). Krem jest zbity i gęsty, przez co n skórze pozostawia białawą warstwę (winowajcy w składzie - Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Cera Alba - mają na celu pozostawić warstwę okluzyją zapobiegającą wysychaniu), równo rozprowadzony wchłania się dobrze.


3. Wydajność - moim zdaniem świetna.

Moja opinia:
Nie używam kremów do rąk - nie mam do tego głowy, zawsze zapominam, zresztą jak już posmaruję dłonie to potem nic nie mogę zrobić, bo się lepią.
Ale używam go do stóp - nigdy wcześniej nie miałam ich tak miękkich! Serio! Używam codziennie na noc - efekty są zniewalające.
I do końcówek włosów - nie wiem czy powinnam, chociaż w składzie nie widzę substancji, których nie powinnam w tym celu stosować.
Zdarza mi się też pamiętać i użyć go jednak do rąk :)

Polecam z czystym sumieniem. Tym bardziej, że skład ma niczego sobie - olej sojowy jako tania baza, zaraz za nią gliceryna, ale dalej takie cuda jak mocznik (silny humektant!) czy masło shea i kilka innych porządnych nawilżaczy i zmiękczaczy. Sporo wprawdzie związków zapachowych, ale można mu to wybaczyć. (nie bierzcie tego w słoiczku - skład ma gorszy z tego co pamiętam :))

Skład:

Cena - ok 5,50zł (przecena: 3,99zł)/ tylko w Rossmannie

Używałyście? Jak wrażenia? :)
___________________________________________________________________________________

Na koniec gratis. Przymierzam się powoli do recenzji Seche Vite. Moje paznokcie wiodą ostatnio ciężki żywot - wczoraj przeżyły malowanie pokoju w remontowanym mieszkaniu wśród pyłu.
I tak wyglądają moje pomalowane paznokcie po 4 dniach noszenia (w tym właśnie malowanie pokoju :D)
Wczoraj miały błysk, ale pył przywrócił mu kremowe - półsatynowe wykończenie)
(Eveline 8w1+dwie warstwy Wibo nr 3+Seche Vite)

środa, 18 lipca 2012

Jaki kierunek działań?

Witajcie w ten pochmurny i chłodny dzień. Dzisiaj znów będzie trochę mojego pisania a Waszego czytania. Zainteresowanych zapraszam :)

Bloga prowadzę od początku tego roku. Ostatnio naszła mnie chwila refleksji - jest tyle blogów w internecie, w zasadzie wszystkie dziedziny zostały już poruszone, po co więc i mój?
I o ile odpowiedzi na to pytanie nie znalazłam, zadałam sobie następne - co zrobić, aby to całe przywiązanie do kosmetyków dawało jakieś wymierne efekty?
Myślałam i wymyśliłam.

W najbliższym czasie będzie mnie na blogu troszkę mniej - przede wszystkim wyjazdy wakacyjne (nad morze! Międzyzdroje! ;)), ale też nauka. Wakacje są, a ja o nauce. Tak właśnie.

Uczę się czytać składy (INCI). Składnik po składniku. Z chemicznego punktu widzenia (a trochę już o tym wiem - taki kierunek studiów...), ale też z działania na organizm i naszą urodę. Nie mówię, że będę eliminować wszystko, co złe, bo pewnie aż tak skrajna nie będę. Ale chcę wiedzieć co się z czym je.
Już więcej nie będzie pomyłek w analizie składu :D Jednak to całe studiowanie, zwłaszcza na początku zajmuje sporo czasu.

(Zainteresowanym kosmetykami z średniej i wysokiej półki w kontekście analizy składu polecam stronę: http://cozakrem.pl/. Potrafi znacznie ułatwić życie, ja się bawię w analizę "ręczną, bo takich kosmetyków raczej nie używam :))

Zostając w tematach naukowych - jak powszechnie wiadomo (lub nie wiadomo) studiuję biotechnologię - z powodzeniem zakończyłam pierwszy rok. Od października zaczynam drugi kierunek - dietetykę. Nie będzie łatwo, bo jedne i drugie studia wymagają nakładu umysłowego i czasowego. A możliwe, że to się jeszcze zmieni...

Ale nie znikam zupełnie :)
Czego możecie się spodziewać w najbliższym czasie? 
Mała zmiana wielki efekt - czyli co poprawiłam w pielęgnacji włosów.
Recenzja Seche Vite - po miesiącu używania.
Jak się zbiorę w końcu w sobie to zamówienie ze ZSK :)
Być może jakieś przepisy kulinarne ;)

Na koniec podrzucam Wam zdjęcie Meraji w wersji plastikowej lalki - dla niezorientowanych (albo zabłąkanych pedofilii) - w sierpniu kończę 20 lat ;)
Makijaż został wykonany w inspiracji kawaii japońskim, jednak nie jest to makijaż na tydzień Japonii :)

mina w stylu "life in plastic, it`s fantastic" ;)

Tymczasem ja wracam do czytania - jak nie składów to "Bez mojej zgody" Jodi Picoult albo Waszych blogów.
Trzymajcie się ciepło ;)

poniedziałek, 16 lipca 2012

Zakupy i szybka wycieczka do Nowej Zelandii

Wszyscy już zwiedzają Japonię albo Tajlandię nawet... A ja ze łzami w oczach* dorzucam swoje trzy grosze z Nowej Zelandii. Z pozdrowieniami :)
Ot las. Paprocie drzewiaste. Zanim jeszcze zajęły miejsce w doniczkach na szafach meblościanek PRL-u ;)


Taki dzienniak, ale całkiem przyzwoity :) (inspirowany tym, że ma być brązowo, zielono i naturalnie ;)



*a dlaczego łzy? alergia taka zwykła prozaiczna na słońce i pyłki, dlatego na co dzień nie maluję dolnej powieki - po 5 minutach makijaż jest rozmazany. miałam masę zdjęć przy których ciśnie się na usta pytanie "ile dziś ćpałaś". a że dzisiaj akurat niewiele to wybrałam jednak te normalne ;)

I zrzut moich drobnych zakupów:

Tonik do twarzy Lirene (w cenie na "do widzenia", a że mój się kończy... to właśnie :)
Odżywka Artiste (proteinki, proteinki dla chłopczyka nie, dla dziewczynki ;))
Żel pod prysznic (2,99zł - jak tu nie wziąć?)
Odżywka diamentowa Eveline (bo 8w1 powoli dobiega dna).
W planach większe zakupy, ale raczej internetowe. Jednak jeszcze się nie zdecydowałam, które pierwsze.

PRZEMYŚLENIA:
Kosmetyki nie mieszczą mi się już w szufladzie.
Powinnam przestać kupować.
Problem w tym, że trochę rzeczy mi się kończyć i muszę kupić im zastępców...
Więc tak szybko nie przestanę :D

Jednak trwam przy zużywaniu. Radzę sobie dzielnie.

Znalazłam u siebie w mieście pomadki Celii Nude! Aaaa. Za 10,40zł!

piątek, 13 lipca 2012

Trzecie oblicze dwóch faz?! + opinia o hennie bezbarwnej

Dwufazowe płyny do demakijażu oczu stanowią grupę produktów, do których w tej kwestii mam największe zaufanie. Jedynym produktem innego typu do tego celu był micel z Biodermy, który owszem fajny jest, ale drogi.
Testowałam już dwa płyny dwufazowe - Ziaję >klik< i Bielendę z awokado >klik<
Po wielu usłyszanych pozytywnych opiniach przyszedł czas, aby przetestować płyn od Marion. Które oblicze dwufaza pokaże tym razem?

 

Marion, Delikatny płyn do demakijażu oczu

 >link do KWC<

 




Producent:

Technicznie:
1. Opakowanie - dosyć zgrabna buteleczka mieszcząca 120ml. Otwór duży, co jednak ułatwia dozowanie odpowiedniej ilości płynu (! wszak powinno utrudniać! ale nie zasysa powietrza i płyn się nie rozlewa). Zakrętka. Opakowanie przypomina to z Ziaji - szczególnie kolorem.


2. Konsystencja, zapach - tradycyjnie dwie fazy - rozdział po zmieszaniu zajmuje im długo (około minuty), więc nie ma potrzeby, aby ponownie wstrząsać. Brak zapachu w moim odczuciu. Jeśli jest to nie przeszkadza.
3. Wydajność - zdecydowanie dobra, w kierunku do bardzo dobrej (może nawet nieco lepiej niż przy Bielendzie).

Moje zdanie:
Kiedy zmywałam nim makijaż po raz pierwszy piekły mnie oczy, a na polikach miałam malowniczą pandę. Do tego zamglił mnie na 10 minut. Pomyślałam sobie - bubel.
Jednak w miarę upływu czasu zmywa coraz lepiej. I chociaż z eyelinerem z Essence wciąż miewa problemy (kapryśny jakiś) to jednak przy odrobinie cierpliwości poradzi sobie i z nim. Bez pandy. Bez mgły. Z bardzo delikatnym natłuszczeniem.


W skrócie:
Dziwak. Mam już swojego ulubieńca w tej kategorii - do tego płynu raczej nie wrócę.

Cena - 6,20zł - drogeria Jasmin (szukajcie też w małych drogeriach :))
Skład:
Skład: Aqua, Cyclomethicone, Isopropyl Myristate, Isohexadecane (and) Polyisobutane, Phenoxyethanol (and) Ethylhexylglycerin, Panthenol Chamomilla Recutita Extract, Sodium Chloride, C.I. 42090 (18.02.2012 - wizaz.pl)
___________________________________________________________________________________

Na koniec dopiszę kilka słów na temat senny - henny bezbarwnej - z moimi wrażeniami po miesiący od farbowania, ponieważ na temat Henny Khadi Cassia w internecie efektów i opinii jest niewiele.

Jak wyglądają włosy po miesiącu od farbowania widzieliście w poście z podsumowaniem akcji. Rudość się w znakomitej większości wypłukała, na włosach zostały złociste refleksy - kolor jest piękny, dodatkowo rozjaśniony słońcem - niczym złote nitki.

Niestety - nie wszędzie. Nie farbuję włosów chemicznymi farbami - nie przekonuje mnie konieczność regularnego powtarzania. Miałam nadzieję, ze kolor wypłucze się w miarę równomiernie. Owszem, wypłukiwanie trwa nadal, jednak zdążyły się już pojawić odrosty. Nie wygląda to tragicznie, ale nie jest też niewidoczne. Widać. Zobaczcie same:

Znak to, że coś tak te moje kłaczki urosły. Ale odcina się od uroczej rudości, która w takim oświetleniu pozostała.

Na koniec - czy warto? 
ZDECYDOWANIE TAK. Po co farbować bezbarwnym? Bo wcale taki bezbarwny nie jest ;) Odżywia włosy i na dwa tygodnie chłodna blondynka staje się rudzielcem.
Efekt mi się podobał i nie wykluczam powtórzenia eksperymentu za jakiś czas :)

czwartek, 12 lipca 2012

Kosmetyczka podróżna - co zrobić żeby zmieściła się do walizki?

Pakowanie walizek to nieodłączny element wakacyjnych wypraw. Charakter naszej kosmetyczki zawsze należy dostosować do wyjazdu - jeśli jedziemy w góry nie zabieramy trzech palet cieni, balsamu, maski, kosza lakierów... (chyba, że ktoś lubi dźwigać) oraz do środku transportu (wiadome, że do samochodu możemy zabrać więcej niż do pociągu).


Jakie rozwiązania w letnim okresie proponują nam producenci, aby nasza kosmetyczka nie ważyła tony? 

Wspomniałam, że mam bzika na punkcie miniaturek i odlewek.


Ale po kolei.
Rozwiązanie, które zna, albo przynajmniej widziała każda z nas:
1) Buteleczki
Rossmann - Pojemność 100ml - dostępne w dwóch wersjach - z pompką i zakrętką. (1,99zł/sztuka)
Do balsamów pompka jest ok. Do żelu z Babydream się nie sprawdza (wybaczcie, pomyliłam dwa ostatnie podpisy). Sam żel w sobie też jest rozwiązaniem podróżnym - spełnia różne użyteczne funkcje (patrz post niżej).
Widziałam je również w Sephorze (pojemność 50ml) oraz powszechnie w tzw. zestawach podróżnych (Sephora, Superpharm, The Body Shop - ceny od 9 do 30 zł - zwykle dwie buteleczki, jedna z pompką i dwa słoiczki w przezroczystej kosmetyczce)

Drugie, też pewnie większości znane:
2) Słoiczki o różnej pojemności.
Najpopularniejsze to te z Rossmanna o pojemności 10ml - 1,29zł.
W swojej ofercie ma je również Sephora - takich większych szukałam długo, znalazłam na wyprzedaży - 5zł/sztuka (drogo, ale chociaż solidne).
Można je znaleźć w sklepach z półproduktami kosmetycznymi i tamtejsze ceny należą do niższych.

3) Pojemniki po zużytych miniaturach/tabletkach
Jako, że mi zawsze mało buteleczek kupnych i szkoda pieniążków na kupowanie miniatur (ich cena jest nieopłacalnie wyższa) zużywam gratisy i wykorzystuję powtórnie ich opakowania.
Oliwka Babydream - w buteleczce po Colgate Plax (próbka otrzymana w Naturze).
Isana z olejkiem babassu - w buteleczce po antybakteryjnym płynie do "suchego mycia" rąk.
Szampon i maska w opakowaniu po suplementach diety.
Masła z Biedronki były w puszce (!)
Puszek do przewożenia nie polecam! Produkt wchodzi w reakcję z metalem - nie dość, że niszczeje nam puszka to kosmetyk często zmienia barwę i może zawierać niepożądane składniki metalowej puszki.

4) Mini-produkty i próbki
Jakieś się jednak zapodziały - są dobre gdy potrzebujemy czegoś "na już", a mamy ze sobą tylko podręczną torebkę (tak było z małym zmywaczem). Próbki są dobre na wyjazd - zużyte opakowanie wyrzucamy do kosza i po krzyku. W tej kategorii znalazły się też próbki z Hean i mała buteleczka Seche Vite oraz miniaturka pasty do zębów, która nie załapała się do zdjęcia.



Ale co zrobić z kolorówką? 
Mam na to swój sposób. Nie był jeszcze testowany na wyjazdach, ale nie omieszkam tego uczynić niebawem ;) Nie trzeba mi na wyjazdy kilku palet (choć nie ukrywam, mam tam swoje ulubione cienie). Wystarczy takie combo w palecie magnetycznej z Inglota.


Co się zmieściło?
a) puder Synergen
b) roż z Wibo, który ucierpiał podczas przenoszenia i obecnie jest po reanimacji
c) zestaw do brwi z Essence (z pędzelkiem nawet :))
d) 6 cieni Inglota (można je zastąpić różnymi innymi:))

Podróżny zestaw pędzli (np z EcoTools - posiadam tylko do oczu, zdjęcie z Internetu)...
http://www.beingtazim.com/ecotoolsecofriendlymakeup/
http://karlasugar.net/2010/03/ecotools-6-piece-eye-brush-set/
 ... i czas ruszać w drogę!

Produkty, których nie udało mi się osobiście spakować w mniejsze opakowania:
1. Antyperspirant w sztyfcie (ale można kupić małe w aerozolu).
2. Tonik (podejrzewam, że dałby się zamknąć w takim opakowaniu jak odżywka z Isany).
3. Krem do rąk (ale jest na tyle poręczny i uniwersalny, że nie ma sensu go przerzucać. co najwyżej do opakowania po zużytym kremie do twarzy).
4. Mgiełki do włosów (w zestawie z Sephory i na BU widziałam 50ml buteleczki z atomizerem).
 
Macie jakieś swoje ulubione sposoby? Czy zabieracie pełnowymiarowe opakowania wszystkich produktów, a tylko ograniczacie ilość używanych produktów? :)

EDIT: Zapomniałam! Dlaczego u mnie wszystko jest napełnione?
Ponieważ praktykuję denkowanie. A ponieważ wróciłam do domu chciałam zabrać swoje produkty do domu, żeby ich tam nie zostawiać na 3 miesiące. Stąd takie zwariowanie na temat mini-buteleczek (pustych!)

Zobacz też

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...