sobota, 31 sierpnia 2013

Kosmetyczki podróżniczki - czyli dlaczego ciągle mnie nie ma

Trzy dni po napisaniu ostatniego posta wyjechałam na wyprawę na wschód Polski na 9 dni (Rzeszów, Bieszczady, Przemyśl, Zamość, Lublin... Łącznie jakieś 1700km licząc od mojego domu).
Trzy dni po powrocie z Lublina wyjechaliśmy z rodzinką do Torunia, a potem na Mazury.
Wróciłam wczoraj i w środę znów wyjeżdżam, tym razem Tatry. Także jeszcze nie wracam na stałe ;)

Skoro już mowa o podróżach - pakowanie walizki zawsze zaczynam od pakowania kosmetyczki. Z resztą jest już łatwiej :D
Zawsze zależy mi na tym, żeby zabrać wszystko, czego mi trzeba i aby było tego jak najmniej.
Naprawdę nie ma tego wiele. Skład na oba wyjazdy prezentował się podobnie - przyjechałam z jednego, dolałam kosmetyków, dołożyłam lakier, wymieniłam cienie. Można śmiało nazwać ten skład moim niezbędnikiem :)
[kolory dziwne, bo światło słabe]


PIELĘGNACJA
Do mycia ciała wzięłam 100ml żelu Balea w wersji limonka i aloes - idealny na ciepłe dni. Do mycia włosów używałam szamponu z Alverde (tu najtrudniej było mi się zdecydować na jeden kosmetyk...też 100ml). Po myciu - odżywka (Balea kokosowa - 75ml), a przed myciem i na końcówki olejek Alverde (50ml). Na wysuszenie skóry pomagał mi balsam Joanny (50ml). Do demakijażu używałam płynu micelarnego BeBeauty (w buteleczce pojemności 27ml ;)), do mycia twarzy mydełka Aleppo 5% oleju laurowego. Oprócz tego zmywacz do paznokci Isany (50ml), małe mydełko i miniatura pasty do zębów. I zapach, mój ulubiony ostatnio Zen (15ml).

Wiedziałam, że taki zestaw mnie nie zawiedzie.
Najwyraźniej gdzieś po drodze zgubiłam chęć testowania nowości, bo od kilku miesięcy już trzymam się swoich sprawdzonych i ulubionych produktów, co w gruncie rzeczy sprawia, że średnia ze mnie blogerka kosmetyczna.

KOLORÓWKA
Nie będę się oszukiwać, że na wakacjach się nie maluję - robię to codziennie, ale zawsze w wersji minimum.
Krem Siarkowa Moc z Barwy (10ml) i puder Stay Matte wystarczą na twarz. Odrobinę bazy z Hean przełożyłam do mniejszego słoiczka. Do tego paleta z Inglota na 12 cieni (bo ma duże lusterko!) i wybrany zestaw cieni ulubionych (353M, 395P, 112AMC, 208Kobo, 488DS, 205Kobo, 399P, 146AMC, 337M, 378M, 446P i trójka z Sensique). Obowiązkowo brązowa kredka do oczu i granatowy liner z Catrice. Na koniec niezastąpiony Masterpiece Max. Pędzle - kulka i skośny z essence, do cieni z ecotools i mały kabuki z Sunshade Minerals.

LAKIERY
Na pierwszym wyjeździe miałam tylko pierwsze dwie buteleczki z lewej. Potem zaszalałam i wzięłam jeszcze kilka.
Lakiery z Rimmela (Princess Pink i Funtime Fuschia; kupione w okazyjnej cenie 4,99zł za sztukę) wysychają szybko nawet bez Poshe i utrzymują się około 4 dni. Lila, bo lubię, a słynny Peppermint, bo w końcu go mam i uwielbiam jak wygląda do opalonej skóry :) Odżywka z Eveline i Poshe wpadły same :)

AKCESORIA
 Obowiązkowo szczoteczka do zębów, maszynka do golenia, grzebień. Do tego zapakowane w woreczek strunowy płatki i patyczki kosmetyczne. Na koniec mydelniczka po fenjal (bo Aleppo musi wysychać, a w otwartej mydelniczce wysycha najlepiej).

ŚRODKI BEZPIECZEŃSTWA ;)
To nie miejsce żeby pokazywać artykuły higieniczne osobiste ;) Obowiązkowo zabieram ze sobą Rexonę w sztyfcie, która mnie jeszcze nigdy nie zawiodła i suchy szampon z Isany, który czasem się przydaje. Na zdjęcie nie załapały się chusteczki nawilżane.

To tyle. Naprawdę nie jest tego dużo i jest tu prawie wszystko, czego potrzeba (brakuje kremu z filtrem, który brała moja towarzyszka podróży). Wiem, że kiedy będę się niedługo pakowała na kolejny wyjazd zabiorę tylko większe pojemności. Zestaw pozostanie ten sam :)

A Wy jak pakujecie kosmetyczkę? Oszczędnie czy rozrzutnie?

Zostawiam Was z bieszczadzkim uśmiechem i mazurskim zachodem słońca, ściskam ciepło!
Swoją drogą - Mazury i Bieszczady stanowiły mój wymarzony cel na wakacje 2013 - marzenia się spełniają! ;)




poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Zrobione i kupione - lipiec/sierpień

Przepraszam, że znów zniknęłam bez słowa wyjaśnienia, ale zaraz po tym jak skończyłam praktyki wyjechałam na odludzie i nie miałam jak napisać.
Trochę się u mnie prywatnie pozmieniało, dlatego też blog stracił na wartości. Rozważałam nawet możliwość zakończenia swojego blogowania... Ale jeszcze nie teraz. Jeśli nie uda mi się poprawić pewnie i tak nastąpi to w niedługim czasie..

Jednak w ostatnim poście obiecałam Wam czym (oprócz nałogowego oglądania House`a) zajmowałam się siedząc w domu.
Wróciłam na krótko do hobby, które praktykowałam 4 lata temu. Na tyle krótko, by na razie dać sobie z nim spokój, a na tyle długo, by zrobić to, co chciałam.
Przedstawiam Wam parę drobiazgów :)







Wszystkie mają kokardki, które nauczyłam się wiązać korzystając ze zszywka.pl, dwa ostatnie zdjęcia to te same kolczyki, tylko aparat kolory złapał inaczej. Czuję się kolczykowo zaspokojona :)

Ponadto, jak to na odludziu bywa, wpadłyśmy z kuzynką do dm-u. Cele miałam konkretne i nie wyszłam z niczym ponad listę, którą sobie zrobiłam. Przeważają kosmetyki Balea i to w kategorii włosy, ale po prostu nie mam ochoty szukać dla nich zastępstwa, skoro działają naprawdę dobrze.



 O odżywce Morela i aloes [€0,65] napiszę już niebawem, odżywka z granatem [€0,65] zastąpiła moją ulubioną z kokosem. Olejku [€2,95] nie muszę tłumaczyć (choć w zasadzie tamtego jeszcze zostało...). Moje zdziwienie kiedy zobaczyłam szampon z Jabłkiem i papają [€2,45] pokierowało moją ręką, która wrzuciła go do koszyka :D Natomiast szampon do loków z Balea [€1,45]... Eksperyment :)


Żele z Balea są tak śmiesznie tanie [€0,65], że aż żal nie brać. Limonka i aloes (kupiłam już drugi raz) jest świetny na upały, a połączenie ananasa i kokosa tak mnie zahipnotyzowało, że nie mogłam się od niego oderwać. Do tego 8 maszynek jednorazowych [€1,95] (na wypadek jakbym akurat nie miała męskich pod ręką na wyjeździe :))


I na koniec coś niekosmetycznego, co zawsze wrzucam do koszyka, a nigdy nie pokazuję. Chusteczki absorbujące kolor [€3,95] pozwalają prać rzeczy kolorowe z białymi bez obawy, że te drugie zafarbują (jedyne które naprawdę działają! można powiedzieć, że to głównie po nie jeżdżę, bo przebitka w sklepach z niemiecką chemią jest naprawdę potężna. Reszta kosmetyków przy okazji :D), natomiast tabletki musujące [€0,45] są świetne na upały i zawierają całkiem spore dawki potrzebnych minerałów.

Mogłabym jeszcze pokazać zakupy ubraniowe... ale były robione tak dawno, że już chyba nie warto :)
Jeszcze trochę u mnie nowości (już nie zakupowych), ale... o tym w swoim czasie.
A Wy już po urlopach/praktykach/wakacjach? Czy może jeszcze próbujecie do nich dotrwać w tym upale?

Zobacz też

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...