poniedziałek, 28 stycznia 2013

Hej, hej! Pytanie o minerały :)

Wiem, wiem, mówiłam, że mnie nie będzie. Ale wpadam na chwilkę zadać Wam pytanie :)
Umyśliłam sobie, że po sesji w końcu rozpocznę swoją przygodę z kosmetykami mineralnymi. Pędzle już mam na oku i jak dzisiaj zaliczę pierwszy ustny egzamin to jutro będą do mnie wędrowały, ale z resztą - mam mętlik w głowie!

Ponieważ nie chcę się pakować w pełnowymiarowe opakowania produktu, który będzie niedobrany kolorystycznie, a wiem, jakie problemy zawsze stwarza mi dobranie podkładu. Postanowiłam więc, że zdecyduję się na próbki podkładów EDM :) (bo Lily Lolo nie posiada niestety już możliwości zakupu próbek)

Uwidziały mi się też róże. Jako, że mój ulubiony z essence Ballerina Backstage dobiega dna szukam czegoś podobnego. Albo niekoniecznie podobnego. Czegoś żywego, co nadaje zdrowego rumieńca.

Teraz pojawiają się pytania.
1. Co sądzicie o podkładach z EDM? Czy ktoś stosuje może formułę matt? Jak wrażenia?
Fairly Light Neutral
Light
Light Medium

2. Różeeee... Kto ma Oh la la i uważa, że to dobry wybór? A kto ma może róże z EDM i poleca szczególnie jakiś kolor? (kusi mnie Bollywood - i nazwą i kolorem - ale też SoCo ;))

Oh la la
Bollywood
SoCo

Dopomóżcie! :)

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony : http://kosmetyki-mineralne.com/

piątek, 25 stycznia 2013

I`ll be back... soon.



Kochani i kochane!
Myślałam, że uda mi się bywać w stałym tempie i pisać regularnie na blogu pomimo nadchodzącej sesji. Ale obawiam się niestety, że nie będzie to możliwe...


Wybaczcie i trzymajcie kciuki :) Bo po wszystkich egzaminach przyjdzie czas na małe-duże nowości :)

A dla wszystkich, którzy są w trakcie - powodzenia!
Coś w tym jest, prawda? ;)

wtorek, 22 stycznia 2013

Inglot - swatche moich cieni :)

Ponieważ światło dzisiaj było przyzwoite, a cienie Inglot naprawdę są warte uwagi wrzucam swatche. Z siódemki zrobiło się 21 :) cienie na każdą okazję, choć na kilka mam jeszcze oko. Ale to za jakiś czas :)
ENJOY! (wybaczcie zmienioną kolejność... ale uwielbiam je przestawiać :))

Na koniec mam do Was pytanie - poszukuję pędzla do różu/bronzera/rozświetlacza. Obecnie mam tylko dwa pędzelki z EcoTools i czasem naprawdę stwierdzam, że jeszcze jeden by się przydał. Co polecacie? Lepszy skośny czy jajko? Pomóżcie! :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kosmetyk Xw1 - olejek z trawą cytrynową :)

Zanim wykonam zdjęcia cieni Inglot (będą swatche, będą) chcę krótko napisać o produkcie, który dostałam w letniej jeszcze paczce od Rossmanna. I w sumie żałuję, że nie otworzyłam go wcześniej i skazany był czekać do zimy.

Wellness & Beauty, Olejek do kąpieli `Trawa cytrynowa i bambus`

Producent:
Działa pielęgnacyjnie. Zrelaksuj się w przyjemnej kąpieli z olejkiem i daj się oczarować delikatnym zapachem trawy cytrynowej i bambusa. Olejek do kąpieli jest bogaty w wybrane składniki pielęgnacyjne i natłuszczające lipidy, które trwale chronią skórę przed wysuszeniem i powodują, że skóra staje się miękka i gładka. Każdego dnia pozwól sobie na chwilę wytchnienia i zapewnij sobie i swoim zmysłom poczucie komfortu.


Zanim jeszcze dobrze zacznę recenzję zaznaczę, że pomimo tego, że mam wannę to kąpieli nie biorę. Nie lubię i tyle. Dlatego też olejek do kąpieli zużyłam jako... żel pod prysznic.


1. Opakowanie - mała, zgrabna buteleczka o pojemności 150 ml. Zakręcana. Otwór jest dostosowany do konsystencji - dozuje odpowiednią ilość olejku.




2. Zapach i konsystencja - zapach jest cytrusowy. Przyrównałabym go do zielonej cytrynowej herbaty. Bardzo orzeźwiający (zdecydowanie lepiej używać go latem!). Olejek jest rzadki, ale po wstrząśnięciu, w butelce zostają bąbelki.

3. Wydajność - 6 myć i zużyłam około połowy.

Skład:

Moja opinia:
Wiecie, że oficjalnie uwielbiam kosmetyki wielofunkcyjne. Gdybym miała teraz w planach wyjazd z pewnością wrzuciłabym ten olejek do kosmetyczki. Dlaczego?
Ładnie pachnie, nie rozlewa się po całej wannie. Nałożony na skórę nie pieni się, a jedynie nieco bieli. Trzeba wprawdzie przyłożyć nieco uwagi przy spłukiwaniu, bo olejek spłukuje się na biało. Po myciu skóra pozostaje nawilżona - użycie balsamu staje się całkowicie zbędne. Zapach nie utrzymuje się raczej na skórze.
Tym oto sposobem znów otrzymujemy produkt do mycia z funkcją balsamu. I produktu kąpielowego. A kto wie, ile jeszcze można by mu znaleźć zastosowań :)

Mimo to, gdy mi się skończy raczej nie kupię ponownie. W dziedzinie kosmetyków wielofunkcyjnych króluje u mnie wciąż BDFM (balsam do kąpieli jako płyn do mycia ciała, balsam i odżywka do włosów :)).

Cena: ok 9zł/150ml
Fakt otrzymania produktu za darmo nie miał wpływu na moją opinię.

Wolicie długie kąpiele czy raczej stawiacie na szybki prysznic? :)

czwartek, 17 stycznia 2013

Projekt denko - zadanie wykonane :) + aktualizacja Inglotowej palety

Witajcie!
Przyszła połowa miesiąca a z nią moje podsumowanie. Produktów może nie jest dużo, ale... o tym zaraz :)
 
Szampon z żurawiną Barwa Naturalna - w sumie zużyłam go już dosyć dawno tylko butelka mi się zapodziała. Chętnie wracam do szamponów Barwy - ten dodatkowo pięknie pachniał :) >recenzja<
Masło do ciała Cien - a jednak możliwe jest zużycie tego masła. Śmiałam już wątpić :D >recenzja<
Tonik Yoskine - nie doczekał się swojej recenzji. Przyzwoity tonik w bardzo wygodnym opakowaniu z pompką, bardzo wydajny, jednak nieco drogi. Miał być normalizujący, takiego działania nie zauważyłam, dlatego też nie kupię ponownie.
Isana żel z żurawiną i białą herbatą - na półce czeka kolejna butelka :) >recenzja<
Płyn do demakijażu Czarna Oliwka - płyny z Bielendy darzę wielką sympatią. >recenzja<
Mgiełka do włosów Jantar - do końca zużyłam "pod olej" - pomagał mu w działaniu, ale więcej nie kupię. >recenzja<
MegaKrzem - wprawdzie nie zużyłam jeszcze całego opakowania, ale trochę tabletek mam za sobą. Jeśli mnie nie przyszpili to nie kupię ponownie. >recenzja<
BC Oil Miracle Finishing Treatment próbka - płynne silikony, które miały za zadanie ujarzmiać włosy. Trochę tak, trochę nie - podobnie działa krem z Biedronki :D pięknie pachniał. Nie kupię ponownie.
Seche Vite - butelka duża i mała - ku mojej cichej rozpaczy dokonał żywota - zgęstniał tak, że zamiast przyspieszać wysychanie lakieru robił z nim masakrę. Nie wyrzucam - może kiedyś kupię sobie produkt do rozcieńczania zgęstniałych topów. >recenzja<
Lakier GR 61 - bardzo go lubiłam, na dłoniach wyglądał bardzo elegancko i świeżo. Zgęstniał :(
Krem do rąk Cien - do końca stosowany do stóp :) >recenzja<

A jak wyglądał plan?
Do zużycia pozostały 3 produkty. Biała Perła czeka na wesele mojego brata, maska Kallos lada dzień się skończy, a szczoteczki od maskary używam głównie do rozczesywania rzęs.

Oznajmiam, że na moim blogu zakończył się projekt denko (w klasycznym rozumieniu :)) - nie mam kosmetyków, które są otwarte i zalegają. Używam teraz standardowej ilości kosmetyków, próbując jednocześnie zużyć zgromadzone zapasy :)

Dodatkowo wczoraj posłałam w świat paletkę Sleeka i olejek z Alverde, których najzwyczajniej w świecie nie używałam. W ramach uzupełnienia kolorów, których z PPQ będzie mi brakować odwiedziłam wczoraj Inglota (358M i 391M - pierwszy przypomina mi Supernovę i czaiłam się na niego już długo, a drugi to klasyczna matowa czerń, bo tak, nie miałam żadnej ;))



Mój zbiór cieni z Inglota tym sposobem przebił granicę 20 cieni osiągając bezpieczny poziom 21 :) Myślę, że w przyszłości dopełnię do 24, żeby mi się w dwóch paletkach max zmieściło :)
A tak prezentują się wszystkie + turystycznie cienie z MySecret. Bezpieczne kolory i kilka bardziej szalonych ;)


Trzymajcie się ciepło i piszcie jak Wam idzie zużywanie :) Albo kupowanie - Inglota lub nie :) Chętnie poczytam w przerwie od nauki :)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Co jeszcze oprócz kawy może być LATTE?

Dzisiaj dla odmiany mam dla Was recenzję. Produktu, którego każdy używał. A jeśli nie używał to z pewnością zetknął się z nim na blogach. Chcecie wiedzieć jak się spisał u mnie? :)

Kallos Latte, Maska do włosów z proteinami mlecznymi

 Dzięki zawartości mlecznych protein ta maska dostarcza wspaniałego nawilżenia wszystkim rodzajom włosów, pozostawia je miękkie i odżywione. Idealna również do włosów po zabiegach: rozjaśnianiu, koloryzacji i trwałej.

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dipamytoylethyl Hydroxyethylomonium Methosulfate, Parfum, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Citric Acid, PEG- 5 Cocomonium Methosulfate, Methylisothiazolinone, Sodium Glutamate, Hydroxypropyltrimonium Hydrolized Casein, Hydrolized Milk Protein, Methylchloroisothiazolinone, Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, 5-Bromo-5-Nitro-1,3-Dioxane.

źródło (link do KWC) - http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=48407 


Technicznie:
1. Opakowanie - plastikowy "słoiczek" z białą nakrętką, mieści 275ml. Kosmetyk można wydobyć do końca, choć w pewnym momencie nawet moim drobnym dłoniom przychodzi to z pewną trudnością.


2. Zapach - mleczny, bardzo słodki. Jak tylko otworzyłam to myślałam, że nie będę w stanie używać. Jednak przemogłam się i zaczęłam używać. Można się przyzwyczaić choć nie jest to mój ulubieniec.

4. Konsystencja - lekka, średnio zbita. Bardzo łatwo rozprowadza się na włosach, nie spływa z nich.



5. Wydajność - bardzo dobra. Używam od lipca 2012, średnio raz na dwa tygodnie (kiedyś wcale teraz częściej i taka średnia wyszła :)), a zapowiada się, że jeszcze na kilka użyć mi wystarczy.

Dlaczego ona?
Czytałam o niej same dobre opinie. Kupiłam przy okazji kupowaniu na allegro Seche Vite`a. A wzięłam mniejsze opakowanie (nieświadoma, że mają inny skład nieco), bo jakby mi nie podeszła to chociaż mam szansę zużyć  :)

Moja opinia:
W gruncie rzeczy maska nie jest zła. Nawilża, prawda. Ale słabo. Lepsze nawilżenie moje włosy osiągają po Isanie z babassu (brzmi jak jakiś rodowód :D). Próbowałam ją mieszać z różnymi innymi produktami, jest całkiem niezłą bazą. Choć wymieszana z odżywką Artiste na przykład poradziła sobie słabiej niż ww odżywka w takim samym zadaniu i proporcji. Nazwałabym Kallosa raczej odżywką niż maską. Ułatwia rozczesywanie włosów, stają się bardziej miękkie, ale puch jak był tak jest.
Ogólnie - spodziewałam się chyba cudów. Cud się nie zdarzył. Opakowanie już prawie zużyłam, więcej nie kupię :)
Może gdybym miała wersję w litrowym opakowaniu zadziałałaby lepiej... ciężko stwierdzić. Chyba jednak nie mam ochoty na prawie wiadro tej odżywki :)

Cena (wielki plus, bo kosztuje tyle, co przeciętna odżywka) - 4,99zł w Hebe/allegro.pl
 

Używałyście jej?
Jak Wasze wrażenia?

(jak trochę zredukuję swoją ilość kosmetyków, co idzie mi całkiem nieźle to obiecałam sobie zamówienie rosyjskich kosmetyków, a wśród nich maski drożdżowej. dlatego cierpliwie zużywam i mam motywację :))

sobota, 12 stycznia 2013

Zakupy czasu wyprzedaży

Wspominałam, że jak tylko przetrwam do piątku to pójdę zapolować na wyprzedażach. Tak też się stało.
I o ile wczoraj przez cały dzień chodzenia nie kupiłam nic o tyle dzisiaj w półtorej godziny kupiłam wszystko (prawie) co chciałam. Tym sposobem oficjalnie moją ulubioną galerią handlową w zakresie ubrań we Wrocławiu pozostaje Galeria Dominikańska :)

Jak tylko wpiszecie sobie w google "co kupić na wyprzedaży" wyskoczą Wam poradniki. Ich ogólne przesłanie to "inwestować w ubrania bazowe". 
Pomyślałam, podumałam i zrobiłam jak kazali (wybaczcie kolory, ogółem są one dosyć proste, aparat zrobił z nich widowisko).

1. Jeansy Reporter w kolorze ciemnego granatu.
Na żywo są ciemniejsze. Moje niebieskie jeansy dokonują żywota (przecierają się na udach), więc potrzebny był mi dobry zamiennik.
Przecenione ze 150 na 80zł.

2. Mała czarna koronkowa Reporter.
Nigdy nie miałam w szafie "małej czarnej". Kupiłam z myślą o nadchodzących egzaminach i karnawale - wszak to tylko kwestia odmiennego wykończenia ;)

Przeceniona ze 120 na 70zł (a ponieważ kupiona w Reporterze ze spodniami i była od nich tańsza to w ramach ich dzisiejszej promocji zapłaciłam za nią 20zł - i jak tu nie brać!)

3. Sweterek House w pudrowym różu (różowym beżu?).
Gdybym kupiła go kilka dni później mogłabym zaoszczędzić na nim dodatkowe 20zł. Ale nie kupiłam. Jednak uważam, że jest na tyle uniwersalny i dobrej jakości, że wart był tej ceny :)
Przeceniony z 70 na 60zł.

4. Seterek New Yorker w kolorze ciemnego granatu (czyżby?)
W rzeczywistości jest w prawie takim samym kolorze jak spodnie. Wyczytałam kiedyś, że Francuzki na wyprzedażach polują właśnie na granatowy kardigan. W obliczu zbliżających się egzaminów ustnych - jak znalazł :)
Przeceniony z 70 na 30zł.

Podsumowując, gdyby przyszło mi zapłacić pełne ceny wydałabym 410zł. Kupując na wyprzedażach zapłaciłam 190zł :) Cieszę się ja i mój portfel, a także szafa, która zyskała kilka naprawdę ładnych i uniwersalnych ubrań.
Być może to jeszcze nie koniec poszukiwań - zobaczymy :)

Dałyście się ponieść szałowi wyprzedaży czy staracie się kupować rozsądnie? :)

PS Czy ktoś widział białą gładką bluzkę z rękawem 3/4? Pilnie poszukuję :)

czwartek, 10 stycznia 2013

Inwentaryzacja z okazji nowego roku

Trzymajcie za mnie kciuki dzisiaj i jutro. W chwili, kiedy ten post się pojawi ja prawdopodobnie będę zdawała ustnie kolokwium z anatomii z zakresu głowa, szyja i kończyna górna, a jak skończę to pewnie wrócę do domu uczyć się genetyki... Taki los studenta :)

Ostatnio u karminowych ust zobaczyłam notkę, gdzie przedstawiała kosmetyki, z którymi zaczyna ten rok. Wcześniej zbiory można było obejrzeć u Kamili. Myślę, że taka akcja skłania do refleksji. Mnie skłoniła :D
Także przedstawiam produkty, które leżą nieotworzone bądź są otwarte i używane każdego dnia. Wszystko, co posiadam w kwestii pielęgnacji. Niektóre zapasy wystarczą mi na wieki wieków.

W planach na najbliższe miesiące mam wykończenie części kosmetyków do włosów, gdyż planuję zakup bardziej naturalnych kosmetyków :)
I rzecz jasna zakaz kupowania żeli pod prysznic i wszelkiego rodzaju balsamów i maseł do ciała.


Może dla niektórych to ilość niewielka. Dla mnie część jest w porządku, resztę będę z zapałem zużywać :) Życzcie mi powodzenia :)
Jak coś Was szczególnie zainteresowało to mówicie :)
I na koniec statystyka:

Żele pod prysznic 8
Balsamy i masła 7
Kremy do rąk/stóp 3
Peelingi 2
Demakijaż 4
Pielęgnacja twarzy 5
Szampony 2
Odżywki/maski 5
Olejki 5
Zmywacz do paznokci 1
Sól do kąpieli 1
Suchy szampon  1
Kremy uniwersalne 2
Perfumy 2
Farba do włosów 1     

wtorek, 8 stycznia 2013

Przerwa na piernika - czyli co mi przybyło w okresie około świątecznym

Przerwa niech będzie dla mnie - od nauki i dla Was, na zjedzenie ciastka tudzież wypicie herbaty :)
Post luźny i przyjemny - zapraszam.

Jako, że trwa u mnie projekt minimalizacja produktów przybyło mi niewiele. Pod choinką nie znalazłam bowiem kosmetyków (z wyjątkiem masła, które już pokazywałam i czegoś, co zaraz pokażę), a wiele innych, bardziej mi przydatnych rzeczy. Ograniczam też kupowanie. Jak wyjdzie? Okaże się niedługo.

Oto moje dobytki i przybytki:


1. Peeling z Avonu - pochodzi z zestawu, gdzie moja Mama konsekwentnie zużyła krem, a krem pod oczy powoduje wzmożone łzawienie.
2. Suchy szampon z Isany - kupiony z rabatem dla Wizażanek :)
3. Jedwab do ciała Oeparol - prezent pod choinkę :) tym samym ilość moich mazideł do ciała osiągnęła liczbę 9-ciu, wystarczy na rok.
4. Szampon Garnier Kwiat lipy - bo potrzebowałam takiego "zwykłego szamponu", a ten wydawał się przyzwoity.
5. Krem pod oczy Siquens - też leżał nieużywany w domu to przygarnęłam.
6. Top Coat Poshe - bo kosztował 22 z groszami zamiast 30, a mój Seche Vite dokonuje żywota.

Oprócz tego odebrałam w końcu paczkę z poczty, a w niej świąteczny prezent od Rossmanna. Dziękuję pięknie! Spodziewajcie się recenzji wkrótce. Może tylko masło odłożę na dłuższą chwilę, bo jak mówiłam... no.

jest i piernik w tle ;)

A na koniec prezent od mojej przyjaciółki, która stwierdziła, że to drobiazg, ale nigdy za wiele, a zawsze się gubi... Lizak z gumek do włosów :D
czyż nie jest słooodkiiii? :D
Jak tylko przebrnę przez ten tydzień z pozytywnymi wynikami to ruszę jeszcze na wyprzedaże. I o ile kosmetyki omijać będę szerokim łukiem o tyle ubrania, w myśl postanowienia, nie zamierzam ;) Nawet się Wam potem pochwalę.

Dobrego dnia!
Czy u Was też spadł dzisiaj śnieg?


niedziela, 6 stycznia 2013

Kisiel żurawinowy od Rossmanna

Za oknem ponuro, pada deszcz, a jutro trzeba wrócić na zajęcia i szykować się do sesji i końca semestru. Nie nastraja to pozytywnie. Dlatego dzisiaj przychodzę z czymś smacznym, choć nie jest do jedzenia :)

Żele Isany zna chyba każdy. Bywa porównywana do niemieckiej firmy Balea (jak dla mnie zdecydowanie wygrywa ta druga).
Bardzo ciekawym posunięciem jest to, że Isana rok rocznie serwuje nam żele o zapachach sezonowych. Właśnie o takim zapachu będzie mowa.

Isana,  Zimowy żel pod prysznic `Żurawina i biała herbata`










Producent:

Technicznie:
1. Opakowanie - pękata butelka mieści w sobie 300ml żelu pod prysznic. Otwiera się wygodnie, można postawić na wieczku, a jako, że jest przezroczyste to także na bieżąco śledzić ubytek produktu.


2. Konsystencja i zapach - wyglądem przypomina nieco kisiel truskawkowy, jeszcze ciepły, który nie zdążył zastygnąć. Zapach natomiast - świeży, ale słodki i kwiatowy, przełamany nieco kwaskowatą żurawiną - coś pięknego! Bardzo mi się podoba, pomimo tego, że zapach białej herbaty solo do mnie nie przemawia.


3. Wydajność - dwa tygodnie, trzy to maks jeśli prysznic nie jest codziennym rytuałem. Bardzo słabo, a szkoda.

Moja opinia:
Pierwszą butelkę tego żelu kupiłam sama (i ją właśnie kończę). Druga czeka na mnie na poczcie :)
Żel nie wysusza, ale też nie nawilża, pachnie pięknie, myje dobrze. Kosztuje grosze (a konkretnie 399 groszy, teraz w promocji zaledwie 299 groszy). Jedynym minusem jest bardzo słaba wydajność. Choć z drugiej strony nie ma siły, aby się tym żelem znudzić.
Podsumowując - bardzo smakowity kisiel tylko, jak to kisiel, szybko się kończy :(
Skład:

Skusiła Was niska cena? Jeśli nie to niech kusi ;)

Zobacz też

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...