Witajcie!
Przyszła połowa miesiąca a z nią moje podsumowanie. Produktów może nie jest dużo, ale... o tym zaraz :)
Szampon z żurawiną Barwa Naturalna - w sumie zużyłam go już dosyć dawno tylko butelka mi się zapodziała. Chętnie wracam do szamponów Barwy - ten dodatkowo pięknie pachniał :)
>recenzja<
Masło do ciała Cien - a jednak możliwe jest zużycie tego masła. Śmiałam już wątpić :D
>recenzja<
Tonik Yoskine - nie doczekał się swojej recenzji. Przyzwoity tonik w bardzo wygodnym opakowaniu z pompką, bardzo wydajny, jednak nieco drogi. Miał być normalizujący, takiego działania nie zauważyłam, dlatego też nie kupię ponownie.
Isana żel z żurawiną i białą herbatą - na półce czeka kolejna butelka :)
>recenzja<
Płyn do demakijażu Czarna Oliwka - płyny z Bielendy darzę wielką sympatią.
>recenzja<
Mgiełka do włosów Jantar - do końca zużyłam "pod olej" - pomagał mu w działaniu, ale więcej nie kupię.
>recenzja<
MegaKrzem - wprawdzie nie zużyłam jeszcze całego opakowania, ale trochę
tabletek mam za sobą. Jeśli mnie nie przyszpili to nie kupię ponownie.
>recenzja<
BC Oil Miracle Finishing Treatment próbka - płynne silikony, które miały za zadanie ujarzmiać włosy. Trochę tak, trochę nie - podobnie działa krem z Biedronki :D pięknie pachniał. Nie kupię ponownie.
Seche Vite - butelka duża i mała - ku mojej cichej rozpaczy dokonał żywota - zgęstniał tak, że zamiast przyspieszać wysychanie lakieru robił z nim masakrę. Nie wyrzucam - może kiedyś kupię sobie produkt do rozcieńczania zgęstniałych topów.
>recenzja<
Lakier GR 61 - bardzo go lubiłam, na dłoniach wyglądał bardzo elegancko i świeżo. Zgęstniał :(
Krem do rąk Cien - do końca stosowany do stóp :)
>recenzja<
A jak wyglądał plan?
Do zużycia pozostały 3 produkty. Biała Perła czeka na wesele mojego brata, maska Kallos lada dzień się skończy, a szczoteczki od maskary używam głównie do rozczesywania rzęs.
Oznajmiam, że
na moim blogu zakończył się projekt denko (w klasycznym rozumieniu :)) - nie mam kosmetyków, które są otwarte i zalegają. Używam teraz standardowej ilości kosmetyków, próbując jednocześnie zużyć zgromadzone zapasy :)
Dodatkowo wczoraj posłałam w świat paletkę Sleeka i olejek z Alverde, których najzwyczajniej w świecie nie używałam. W ramach uzupełnienia kolorów, których z PPQ będzie mi brakować odwiedziłam wczoraj Inglota (358M i 391M - pierwszy przypomina mi Supernovę i czaiłam się na niego już długo, a drugi to klasyczna matowa czerń, bo tak, nie miałam żadnej ;))
Mój zbiór cieni z Inglota tym sposobem przebił granicę 20 cieni osiągając bezpieczny poziom 21 :) Myślę, że w przyszłości dopełnię do 24, żeby mi się w dwóch paletkach max zmieściło :)
A tak prezentują się wszystkie + turystycznie cienie z MySecret. Bezpieczne kolory i kilka bardziej szalonych ;)
Trzymajcie się ciepło i piszcie jak Wam idzie zużywanie :) Albo kupowanie - Inglota lub nie :) Chętnie poczytam w przerwie od nauki :)