środa, 29 lutego 2012

Szczęśliwa Siódemka czyli o cieniach z Inglota

Długo się zabierałam do tego posta. Oświetlenie jako takie dzisiaj pozwoliło mi w końcu coś zrobić :)
Mówiłam już jakiś czas temu, że i ja uległam magii Inglota - zaczęło się od "prezentu" dla samej siebie na "po-sesji" ;) Wtedy też kupiłam paletkę i na wstęp 4 cienie. Potem z okazji Walentynek dostałam od mojego M. następne trzy cienie (wiem, że pewnie czytasz ;) buziaki dla Ciebie ;*). I tak oto skompletowałam siódemkę. Paletka obecnie jest zamieszkała w całości, ale o tym zaraz opowiem :)
Zacznijmy jednak od tych maleńkich "oczek". (uwaga! sporo zdjęć :))




A teraz po kolei:
353M - cień, który chyba każda kobieta ma w swoich zbiorach :) kolor najbliższy na 3 zdjęciu
395P - chciałam 111AMC albo 110AMC, padło jednak na ten - ślicznie rozświetla oko - dobry wybór
410P - dostany :) miałabym chyba opory, aby tak intensywny kolor kupić sama. ale do niebieskich oczu wygląda świetnie! wcale nie musi być tak intensywny :)
488DS - cienie DS jakoś mi się nie spodobały, ale jak już dostałam ten cień, to stwierdziłam, że moje uprzedzenia były bezpodstawne :) bardzo ładny, delikatny i świetnie napigmentowany cień
399P - lubię wszystkie cienie, ale ten jakoś szczególnie - jest piękny - doskonały solo, ale też do rozcierania granic... uwielbiam :)
378M - kolejny z cieni, które dostałam. jest to taka brudna śliwka (?), może tylko bardziej chłodna. idealny w załamanie powieki, szczególnie do dziennych makijaży. (tak, na zdjęciach to ten sam cień, bardziej rzeczywisty kolor jest na trzecim zdjęciu :)
446P - to też popularny cień, gdy "macałam" go przed zakupem wydał mi się szarobury, jakby brudny. Jednak po odpowiednim nałożeniu wygląda pięknie (przy każdym cieniu tak mówię, ale tak po prostu jest... :)

Paletka na co dzień wygląda jednak nieco inaczej niż na zdjęciu powyżej. Schronienie w niej znalazło jeszcze kilka cieni.

A są to takie cienie (wszystkie trzymają się super, dosyć łatwo było je wyeksmitować z dotychczasowych mieszkanek):
My secret 505 - pamiętacie ten pokruszony cień z jednej z moich pierwszych notek? Tak wygląda po reanimacji - służy mi wspólnie z 353 z Inglota.
My secret 506 - też go pokazywałam. Nie ma żadnego problemu, aby te cienie wyjąć z plastiku.
Rimmel 150 Romance - co miał leżeć sam, też się przeprowadził. Dobry do fioletów.
Cień Inglot (!) sprint - nie wiem jaki to kolor, nie było numerka. Cień jest potwornie stary, pewnie poszedł by do kosza, ale postanowiłam jednak dać mu szansę :)
Jako ostatni cień w palecie znajduje się cień Hype Green z Astora. Wybitnie nie lubię tej firmy, wszystko, co od nich kupiłam było fatalne... Tak samo jest z tym cieniem - zieleń, piękna! w pudełku. efekt, który widać na dłoni powstał po zdrapaniu kawałka cienia i rozsmarowaniu go. Niedługo braknie mi do niego cierpliwości i po prostu go wyrzucę.
na palcu cośtam widać...
na ręce już niezbyt.
 Takie oto są moje skromne początki przygody z tą polską firmą.
A Wy jakie kolory upolowałyście? Jakie lubicie szczególnie?

Upolowałam dzisiaj masło z Biedronki! Teraz tylko brakuje mi jeszcze peelingu do pełni szczęścia. :)

poniedziałek, 27 lutego 2012

Zakupy ostatnich tygodni

Wybaczcie, trochę mnie nie było, ale weekend spędziłam w domu i nie wzięłam kabelka od aparatu.
Dzisiaj, dla odmiany od lakierowych postów post z zakupami :) Produkty ze zdjęcia nie zostały zakupione w ciągu jednego, ani nawet dwóch tygodni... trochę więcej :) Rzec by można miesiąca :)
Wszystko!
Wybaczcie majestatycznie umieszczoną na szczycie szczotkę, źle wyglądała gdziekolwiek indziej :)
Co nowego?
Pielęgnacja:
1. Żel pod prysznic Original Source - Chocolate&Mint
2. Szampon Barwa ziołowa - Czarna Rzepa
3. Oliwka dla dzieci Babydream
4. Płyn dwufazowy do makijażu - Belenda Awokado
5. Masło do ciała Isana - Orzech włoski i mleko
6. Szczotka do włosów - Donegal
gratis - Colgate Plax
Zbliżenie na kolorówkę
Kolorówka:
1. Paletka Inglot bez przegródek (o tym kiedy indziej :)
2. Róż Essence - Ballerina Backstage - 01 prima ballerina
3. Cień Essence - Ballerina Backstage - 01 dance the swan lake
4. Eyeliner w żelu Essence - 03 Berlin rocks (fioletowy :))
5. Tusz Hean - Maxxi Flash
6. Lakier Essence - 03 True love - Vampire`s Love
gratis - błyszczyk od Donegal, cień Zodiak 170 od Hean

Jak widać trochę się tego uzbierało :)
Jednak na swoje własne pocieszenie dodam, że zdecydowana większość kosmetyków została zakupiona po cenach niższych niż normalnie :) na zdjęciu nie ma podkładu od Hean (został w domu), bazy pod cienie i jeszcze jednego maleństwa (nie chcę psuć niespodzianki :)
Tymczasem lecę na pocztę, może jeszcze zdążę!
Trzymajcie się ciepło!
PS Jeśli chcecie kilka słów ode mnie na temat któregoś z produktów to mówcie - da się zrobić (tylko nie żel i dwufaza, bo jeszcze są nieużywane :)

czwartek, 23 lutego 2012

Tanie lakierowanie - Aisha 32 i szary :)

Coś mnie ostatnio bierze na lakierowanie :) doszłam do wniosku, że muszę trochę zużyć moje lakiery. Nie mam ich dużo, ale i tak wykończenie buteleczki 9-10-11ml zajmuje mi wieczność. Dla mnie powinny być lakiery dwurazowe ;)
Dzisiaj przychodzę z kolorem truskawkowej pianki przełamanym grafitem. Coby nudno i zbyt słodko nie było :)
Aisha 32 (różowy)
 i Szarak (zrywając cenę zerwałam numerek... tego nie lubię w tych lakierach)
O plusach tych lakierów pisałam już przy poprzednim lakierze. 
Krycie przy dwóch warstwach świetne, trwałość nawet do 5 dni, zmywanie bardzo proste, szybko wysycha, cena 2,90zł - czego chcieć więcej? :) A i ważne przy ciemnym lakierze - nie powoduje przebarwienia płytki, nawet po zmyciu po 5 dniach, płytka jest jasna :)
Różowy lakier wygląda różnie, przy różnym oświetleniu - raz jest cukierkowo-barbie-różowym, a innym razem różem z domieszką beżu :) nie jest zbyt jasny - idealny na zimę :)
Następnym razem może już przejdę do czegoś mocniejszego. Na razie przy krótkich paznokciach lubię takie nudziaki, bo przez to, że zlewają się ze skórą pięknie wydłużają dłoń :)

Rozdania :)



Dawno już nie było żadnego postu o rozdaniach :)
Toteż nadszedł na niego czas ^ ^

 Rozdanie u BrightBlond
(do 4 marca)

http://lightblondhair.blogspot.com/2012/02/dziekuje-ze-jestescie.html










Rozdanie u Hurija
(do 15 marca)
http://hurija-i-jej-swiat.blogspot.com/2012/02/uwaga-rozdanie-giveaway.html










Rozdanie u Izabeli
(do 7 marca)
http://bellitkaa.blogspot.com/2012/02/moje-pierwsze-rozdanie-zapraszam.html












U One_Love
(do 26 lutego)
http://my-love-cosmetics.blogspot.com/2012/01/konkurs-u-onelove-z-okazji-300.html












Rozdanie u aagniieszka
(do 29 lutego)
http://aagniieszka.blogspot.com/2012/02/rozdanie.html










Rozdanie u Becomingbeautiful
(do 5 marca)
http://making-myself-beauty.blogspot.com/2012/02/rozdanie-rozdanie-rozdanie-rozdanie.html#comment-form









Rozdanie u Idealnej Kobiety
(do 8 marca)
http://idealna-kobieta.blogspot.com/2012/02/urodzinowe-rozdanie-na-moim-blogu.html#comment-form








Rozdanie u moniak85
(do 8 marca)
http://kulkaowszystkim.blogspot.com/2012/02/ogaszam-rozdanie.html#comment-form









Rozdanie u Caliope
(do 18 marca)
http://smoothmakeup.blogspot.com/2012/02/uwaga-konkurs-10x.html






Wszystkim dziewczynom, które są organizatorkami takich rozdań dziękuję, a wszystkim, którzy biorą udział życzę powodzenia ;)

niedziela, 19 lutego 2012

Lakierowanie - Aisha 26

Mogłabym zatytułować tę notkę jako "tanie lakierowanie", ponieważ większość moich lakierów została kupiona w cenie do 5 zł. Tak było też z tym.
"Aisha" to seria lakierów wydawanych przez Vollare Cosmetics, wydaje mi się, że mimochodem każdy o niej słyszał :) do rzeczy:
Mam tych lakierów kilka, głównie ze względu na ciekawe kolory i niską cenę.

Obecnie na paznokciach:

Aisha 26 
Kolor: jest to taki jasnobeżowy ze złoto-różowym shimmerem, nie rzuca się w oczy, ale dłonie od razu lepiej wyglądają :)
Trwałość tego lakieru to ok. 3 dni.
Cena: 3zł

Ot taki ciekawszy nudziak ;)


Przy okazji - polecacie jakiś dobry lakier wierzchni? Bo większość, z którymi się zetknęłam wydłużało czas schnięcia lakieru, a co ciekawsze - lakier po nałożeniu topu na następny dzień odchodził płatami... Poratujcie :)

Miłej niedzieli! :)

piątek, 17 lutego 2012

TAG: 5 kosmetycznych rzeczy, których wcale nie chcę mieć.

Na blogu zagościła wiosna. To taka odpowiedź na śnieg za oknem - tym razem w ramach nagłówka mój własny warkocz - miałam to zrobić już na początku istnienia bloga, ale trochę nie wierzyłam w to, że przetrwa :) jednak dzięki Wam istnieje, dziękuję! :)

Pierwszy TAG na moim blogu - przyszedł do mnie od Makeupkamy :) Dziękuję! ;*

Zasady:
- napisz, kto Cie otagował i zamieść zasady TAG'u
- zamieść baner TAG'u i wymień 5 rzeczy z działu kosmetyki ( akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są Ci całkowicie zbędne bo:
- maja tańsze odpowiedniki
-są przereklamowane
- amatorkom są niepotrzebne
- bo to sposób na niepotrzebne wydatki...
...i krótko wyjaśnij swój wybór
- zaproś do zabawy 5 lub więcej innych blogerek
 Mój wybór:
 1. Cienie MAC, bo:
- są drogie
- może i mają wyjątkowe kolory, ale nie oszukujmy się, zdecydowaną większość można znaleźć w ofercie innych firm
- moim zdaniem kupowanie cieni z MACa, po to, aby móc się nimi chwalić nieco mija się z celem
- poznałam Inglota :) (o tym przy następnej okazji;))
2. Eyeliner Bobbi Brown, bo:
- chociaż był to pierwszy eyeliner w żelu o jakim usłyszałam, zdążyłam się zorientować, że jest masa innych tego typu kosmetyków w znacznie bardziej przychylnej cenie
- z opinii, które czytałam jest przereklamowany, wcale nie taki super, jak się wydaje ;) (chociaż fakt, są też nad nim zachwyty)
- eyelinera używam dosyć często, więc pewnie szybko sięgnąłby dna ;)
- drogi!
 3. Pomadki Chanel, Dior, YSL, itp., bo:
- są drogie (chyba główny argument moich opinii ;)
- nie ukrywajmy, wszystkie pomadki zjadają się w takim samym czasie
- bez większego problemu można znaleźć odpowiedniki kolorowe wśród tańszych kosmetyków
- kupowanie ich dla samej chęci posiadania... jak wyżej ;)
4. Lakiery O.P.I., Essie, China Glaze, bo:
- drogim lakierom trudniej wybaczyć odpryski i słabą trwałość
- wolę kupić więcej lakierów w niższej cenie
- kiedy nosi się je na paznokciu nie krzyczą "Jestem O.P.I.!" a nawet gdyby krzyczały to na większości społeczeństwa nie robiłoby to wrażenia ;)
5. Pędzle SIGMA, bo:
- jestem amatorką i nie potrzebuję TAK profesjonalnych pędzli
- nie maluję innych osób tylko siebie, więc nie mam potrzeby ich posiadania
- a nawet jakbym malowała to można przecież za TAKĄ cenę skompletować zestaw Hakuro i Maestro razem wziętych, całkiem spory zestaw

 Niech TAG leci w świat - TAGuję:
http://kosmetyczneobserwacje.blogspot.com
http://fiolka86.blogspot.com/
http://nuttinbutstyle.blogspot.com/
http://dusiolek-makeup.blogspot.com/
http://we-are-beauty.blogspot.com/

Bawcie się dobrze! :)

czwartek, 16 lutego 2012

10R - Sleek PPQ Me, myself & eye

Od wczoraj Wrocław zmaga się ze śniegiem - komunikacja miejska zdaje się być sparaliżowana w godzinach od 7 do 18. Skutkuje to tym, że wyszłam wczoraj z domu na 1,5h przed zajęciami, a i tak spóźniłam się 30 minut... Połączenie Wrocław+śnieg+remonty zdecydowanie nie należy do moich ulubionych.
Jednakże pomijając fakt utrudnionego dojazdu w końcu jest pięknie! :) Zima jednym słowem, choć raczej ciepła.

Ja zaś mam dla Was recenzję (wiem, dużo ich ostatnimi czasy, ale jakoś mnie wzięło na recenzowanie) - tym razem palety Sleek :)

SLEEK PPQ Me, Myself & Eye
Kilka słów o paletce od producenta:
Limitowana paletka cieni z okazji London Fashion Week Show we współpracy z PP!
Limitowana paleta łącząca 12 kolorów najmodniejszych w tym sezonie kolorów!
Cienie są aksamitne, łatwe w aplikacji, bardzo trwałe i wydajne, utrzymujące się na powiekach godzinami.
Paleta  zawiera 12 mocno napigmentowanych cieni, idealnych do makijażu dziennego jak i wieczorowego.  
W zestawie Palety znajduje się lusterko oraz aplikator do nakładania cieni.
Łącz dowolnie ze sobą kolory tworząc idealny makijaż  na każdą okazję i w każdym miejscu.
Waga: 12 cieni o wadze 1,1 g każdy  (ze strony http://kosmetykomania.pl)

I kilka słów wstępu ode mnie:
Jest to moja pierwsza i jak na razie jedyna paleta Sleek (wyszedł problem z zamawianą przeze mnie Au Naturel, w ostateczności nie dotarła, a ja otrzymałam zwrot pieniążków). Nawet jeśli ktoś nie ma jeszcze żadnej paletki tej firmy to z pewnością o niej słyszał. Mój wybór padł akurat na tą ponieważ możliwy był odbiór osobisty we Wrocławiu i jakoś tak spodobały mi się kolory, ale o tym to zaraz :)

O opakowaniu: Solidne, ładne, z dużym lusterkiem. Folia z nazwami cieni zabezpiecza lusterko przed zabrudzeniem. Pacynka do niczego. 

O kolorach: krótko o każdym z uwzględnieniem ulubieńców :)
Górny rząd: 
Barry White - biały, mocno perłowy cień. pigmentacja dobra, ale widać raczej połysk niż mocną biel. dobry do rozświetlenia wewnętrznego kącika oka, dosyć pylisty.
Black Box - czarny, matowy cień. dobrze napigmentowany, z tendencją do ścierania się. rzadko używam czarnego cienia, jak już to do podkreślenia zagłębienia oka. 
Salt`n`peppermintt - miętowy, matowy cień. świetnie napigmentowany. jak go zobaczyłam, myślałam, że mi się nie przyda. jednak autentycznie zakochałam się w nim - jest cudny! zarówno do kresek, jak i do makijażu całego oka - piękny! :) 
Simply Red - delikatnie perłowy czerwono-koralowy cień. kolejny, o którym pomyślałam bezużyteczny. o dziwo w małych ilościach jest śliczny, nie podkreśla zaczerwienień, nie jest tandetnie czerwony.
Pink Beret - matowy różowo-łososiowy cień. bardzo ładny na całą powiekę, idealny jako towarzysz fioletów i szarości. niestety trzeba nanieść go sporo, bo jest pudrowy i średnio z pigmentacją.
Primal Green - jasnooliwkowy, mocno perłowy cień. mam mieszane uczucia. pigmentacja dobra, natomiast średnio podoba mi się jak wygląda na oku. może się z czasem przekonam.

Dolny rząd:
Fade To Grey - srebrny, mocno perłowy cień. używam go dosyć rzadko, natomiast ślicznie wygląda w formie kreski. iskrzy się wręcz :)
Blue Monday - ciemnozielono-szafirowy perłowy kolor. świetna pigmentacja. jest śliczny, natomiast bardzo łatwo z nim przesadzić w makijażu dziennym, dlatego raczej do mocniejszych makijaży. co nie zmienia faktu, że jest bardzo ładny.
Supernova - matowy, gołębi cień. pigmentacja dobra. o tym cieniu wiele już powiedziano. przyłączam się do zachwytów - rzadko spotykany, piękny w kolorze, rzekłabym nieoczywisty cień - przydaje mi się dosyć często. zdecydowanie ulubieniec :)
Chris De Burgundy - bordowy? (ja nawet nie wiem jak się ten kolor nazywa :D) matowy. kolejny ulubieniec - bardzo lubię go w połączeniu z różem, szarością, czerwienią, złotem... ze wszystkim! :)
Lilac Allen - mocno perłowy, jasnofioletowy cień. świetna pigmentacja. z początku wydawał mi się tandetny. z czasem przekonałam się do niego, potrafi być delikatny. iskrzący podobnie jak Fade To Grey.
Golden Silvers - jasnozłoty, perłowy cień. na tym cieniu się zawiodłam - słabo napigmentowany, jakoś nie trzyma się powieki, a jeśli coś się trzyma to są to raczej drobiny. szkoda, bo myślałam, że będzie lepszy.
Zdjęcie z lampą
Swatch: (moje ręce średnio nadają się do swatchy, chciałam tak tylko zaprezentować Wasm pigmentację :)
Jak widać, są perełki, ale też cienie raczej słabe. Czy przydaje mi się? Tak, ale nie codziennie - służy raczej jako paleta na "poprawę humoru" - żeby dodać nieco koloru :)

Czy warto? Ciężko powiedzieć - jeśli ktoś nie ma wielu cieni (jak ja) to z pewnością będzie to krok w dobrą stronę, natomiast jeśli ktoś ma już całkiem spore zbiory to nie będzie mu potrzebna dla kilku rzadko spotykanych cieni.

Uff. Przebrnęłam ;)
Macie? Używacie? :) Myślałam jeszcze nad jakąś paletą ze Sleek`a - polecacie którąś? 
Ja tymczasem raczej kieruję swe kroki w kierunku Inglota, o tym też być może niedługo :)

Pamiętajcie, że dzisiaj Tłusty Czwartek - czyli nie przejmujemy się kaloriami - jeden dzień w roku ;)

EDIT: po swojej własnej recenzji zmalowałam makijaż cieniem Primal Green. Jednak jest świetny :) w połączeniu z brązem wygląda fantastycznie, zwłaszcza w przypadku niebieskich oczu :)

poniedziałek, 13 lutego 2012

9R - Fa, NutriSkin, Żel pod prysznic - White peach




Wróciłam! Byłam w krainie prawdziwej zimy - śnieg dookoła, blisko -30 za oknem, a w domu ogrzewanie się przy piecu kaflowym i świeżo upieczony chlebek ;)

Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją z gatunku pielęgnacja, choć na koniec dorzucę i kropelkę kolorówki :)

   Fa, NutriSkin, Żel pod prysznic - White peach  
 
 1. Opakowanie - takie zwykłe raczej, mieści 250ml żelu(kremu?). Bardzo wygodnie się otwiera - wypustka, zamiast wgłębienia - mała rzecz, a cieszy :)

2. Zapach - biała brzoskwinia. Nie wiem jak pachnie biała brzoskwinia, ale ten zapach jest fantastyczny, mocno owocowy i słodki, ale nie mdli.           
                                  
3. Konsystencja - kremowo-balsamowata, raczej rzadka, ale nie lejąca. Trzyma się gąbki, ale da się też z niej spłukać. Wydajność standardowa.

4. Od producenta - Fa NutriSkin to pierwsza linia myjąca od Fa zawierająca unikalną kombinację 7 składników odżywczych, które zapewniają skórze skuteczną pielęgnację. Lekka, kremowa konsystencja Fa NutriSkin oraz jej naturalnie świeży zapach to fantastyczny sposób, żeby zadbać o ciało i zmysły. Rezultat - to uczucie kusząco miękkiej, delikatnej skóry.
Wśród 7 składników odżywczych zawartych w Fa NutriSkin znajdują się witaminy oraz proteiny, znane ze swego ochronnego działania na skórę. Witamina B5 na przykład pomaga zachować naturalne nawilżenie skóry, zwłaszcza wrażliwej, oraz wzmacnia jej siły obronne. Wszystkie składniki zostały dobrane tak, by właściwie odżywiona i wypielęgnowana skóra dawała komfort i radość młodości.
Na linię Fa NutriSkin składają się 3 odświeżające zapachy o zróżnicowanych właściwościach, które odpowiadają na najważniejsze potrzeby skóry:
- White Peach – intensywna pielęgnacja

5. Działanie - żele pod prysznic przywykłam kupować tylko w promocji, tak było też z tym. Wybrałam najładniejszy zapach. Żel to żel, ma myć i ładnie pachnieć :) I tu miłe zaskoczenie - ten żel (krem?balsam?) faktycznie nawilża! Może nie spektakularnie, ale z pewnością nie ma po nim efektu wysuszenia, skóra jest miękka i gładka, nawet bez balsamu. W duecie z Kozim mlekiem, można zapomnieć o suchej skórze :)

6. Opinia - polecam, ale w promocji, cena regularna jest moim zdaniem zbyt wysoka (bo ja lubię promocje ;) ze składem nie poszaleli, ale nie ma w nim parabenów. za to SLS na drugim miejscu, a o dziwo nie wysusza :)
Cena - 5,99zł w Rossmannie (teraz jest właśnie taniej :) / cena regularna - 7,59zł (za 250ml)
Skład:

Powinnam chyba pójść na odwyk żelowy. Chociaż prowadzę regularny projekt denkowania rzeczy otwartych, w mojej szufladzie w kolejce czekają 3 następne żele pod prysznic :)

Wybaczcie jakość zdjęć... oświetlenie dzisiaj fatalne :(


Na koniec zdjęcia lakieru Vampire`s Love - 02 Into the Dark - taki zimowo iskrzący kolor :) niestety wybitnie mało trwały, ale to może dobrze, bo lakiery też kiedyś trzeba zmywać. Ale jak pomyślę o dziewczynach noszących strzępy lakieru na paznokciach to aż mam dreszcze. Odpryskom na paznokciach mówię nie ;)




Gratulacje dla tych, co dotrwały do końca :)

Zobacz też

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...