poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Czerwiec-lipiec-sierpień czyli denko wakacyjne

Rzekłabym, że istne dno.
Jestem zadowolona z wyniku. Choć niewątpliwie na moich półkach wciąż zalega wiele (zbyt wiele) kosmetyków staram się zużywać napoczęte produkty.
Raz jest przyjemnie, innym razem aż dusi, kiedy kosmetyk jest szczerze mówiąc średni.

Zobaczmy, co poszło do kosza.
Po kliknięciu w nazwę przenosi do recenzji. Nie wszystko, ale spora część doczekała się osobnej notki :)


W szczególe:

1. Żel pod prysznic Fruttini Gruszka i Brzoskwinia
2. Żel pod prysznic Wellnes & Beauty Czarny pieprz i kardamon
3. Żel pod prysznic Kamill Oliwka - kupiony w Naturze za 2,99zł - dobrze myje, delikatnie nawilża, konsystencję ma kremową, a zapach podobny do oliwkowego Palmolive - cena regularna 5,99zł - warto "przy okazji" :)


4. Tonik Uroda - Melissa
5. 2-fazowy płyn do demakijażu oczu Bielenda Awokado
6. 2-fazowy płyn do demakijażu oczu Marion


7. Olejek do ciała Alterra Brzoza i Pomarańcza
8. Matujący krem-żel Nivea Young - nie warty uwagi - słabo matowił, słabo nawilżał.
9. Krem do pękających pięt Scholl - używałam dawno dawno. Równie dobrze sprawdzi się po prostu systematyczne złuszczanie i nawilżanie pięt.
10. Rexona Aloe Vera - jestem wierna marce, zmieniam tylko zapachy. Sztyfty są bardzo, bardzo wydajne.


11. Schockwaves - ochrona przed prostowaniem i kręceniem - przeterminowały się już na wiosnę.
12. Odżywka do włosów z olejem babassu Isana
13. Próbka maski do włosów blond Biovax
14. Nivea Pearl & Shine - miałam ją już bardzo długo - nie nawilża, wręcz wysusza, nie chroni, podkreśla suche skórki i smakuje chemicznie. W końcu się z nią pożegnałam na dobre. Nigdy więcej.


15. Zmywacz do paznokci Isana (buteleczka zostaje ze mną!)
16. Zmywacz do paznokci Nailty - coś kombinowali z formułą przez co sam zmywacz stracił wiele. Sięgnę po niego tylko w ramach konieczności.
17. Odżywka do paznokci Eveline 8w1 (dobiła dna! juhu!)
18. Szereg lakierów, które nie nadają się już do użytku.

Do zdjęcia nie załapał się szampon Barwy z żurawiną, gdyż w butelce trzymam płyn do mycia pędzli :)

A jak u Was?
___________________________________________________________________________________

Kochane!
Wyjeżdżam jutro na dwa tygodnie w góry. Podczas mojej nieobecności migną Wam ze dwie notki, jednak automat to nie to samo, co żywy autor.
Dlatego życzę Wam udanej końcówki wakacji (kto do szkoły) i radości z tego, że do szkoły iść nie trzeba (kto student lub pracownik) :)
Trzymajcie się ciepło, a ja w tak zacnych bucikach odmaszerowuję do pakowania plecaka na wyjazd ;)


Miłego! I pamiętajcie, że jestem i wrócę! :)

sobota, 25 sierpnia 2012

Drużyna na piątkę? Pędzle podróżne od EcoTools

Gdy wyjeżdżałam do Babci miałam już spakowane pędzle - Hakuro i essence.
Wyjęłam jednak wszystkie i zamiast tego włożyłam do torby EcoTools`y do makijażu oka.

Czy jest to dobry zestaw dla osoby rozpoczynającej swoją przygodę z makijażem?
Zapraszam do przeczytania recenzji :)
Wybaczcie brudne pędzle porównawcze. I rozmazanie niektórych zdjęć, ale światło mam już średnie.

Zestaw 5 pędzli do makijażu oczu nr 1227, EcoTools

>link do KWC<


Opakowanie:
Pędzelki otrzymujemy w plastikowym etui (jak wszystkie inne pędzle), ale do tego są jeszcze zapakowane w lnianą kosmetyczkę z lusterkiem zapinaną na rzep. W sumie - niegłupie. Chociaż z lusterka nigdy nie korzystałam to mam pewność, że pędzle nie walają się po kosmetyczce.

Wykonanie:
Tradycyjnie - aluminiowa skuwka, włosie talkon ciemnobrązowe, bambusowa rączka - lekkie, miękkie i przyjemne. I krótkie.
Ano właśnie. Czytałam, że są malutkie. Widziałam nawet na filmikach. Ale one naprawdę są maluśkie :) Zresztą zaraz zobaczycie na zdjęciach.

Pędzel po pędzlu:
Pędzle są podpisane. Jak się sprawdzają?
1. Blend Brush - do blendowania za duży. Do nakładania cienia na całą powiekę już bardziej. Jednak mam wrażenie, że słabo łapie cień bazowy - trzeba się namachać, aby było coś widać (porównanie do Hakuro). Włosie ścięte bardzo podobnie jak w normalnej wielkości pędzlu do cieni tej firmy.

jak widać jest jeszcze większy niż ten do cieni. a ten drugi i tak nie należy do małych.
i tu widać różnicę w długości.
2. Crease Brush - do podkreślenia załamania idealny. Dwa ruchy, odrobina roztarcia i po sprawie. I wielkość też dobra. Cień łapie lepiej - inaczej przycięty.

szerokość podobna jak przy pędzlu do cieni.

 3. Highlight Brush - do cienia rozświetlającego jak znalazł. Do załamania powieki, wewnętrznego i zewnętrznego kącika jak znalazł. Bardzo uniwersalny pędzel - używałam go chyba najczęściej. Kształtem przypomina mi Hakuro H74 (na zdjęciach).

włosie nieco krótsze niż w przypadku Hakuro.
i rączka zdecydowanie...
 4. Shade Brush - języczkowy pędzelek do cieni o bardzo sprężystym włosiu. Jednak przy moich całkiem sporych oczach jest zwyczajnie za mały. Jednak kolor łapie w porządku. Na zdjęciach przyrównany do standardowego pędzla do cieni.

tu widać jaki jest mały.

5. Smudge Brush - nie maluję dolnej powieki ze względu na łzawiące oczy. A z rozcieraniem kredki radzi sobie średnio. Nadaje się do rozświetlenia wewnętrznego kącika. I ewentualnie do koloru ponad linię rzęs. Na zdjęciach w porównaniu z kulką od essence.

może i mniejszy, ale na pewno bardziej zbity.

Opinia:
Zamawiałam te pędzle z Ameryki. Czytałam masę pozytywnych recenzji ludzi, którzy bez nich żyć nie mogą.
Jeśli o mnie chodzi... ja mogę. Powiem więcej - za cenę 40-50zł, bo tyle kosztują wolałabym kupić sobie dwa - trzy pędzelki z Hakuro.
Nie są złe, ale mam wrażenie, że słabo skompletowane - za mały pędzel do cieni, za duży do cienia bazowego. Pędzel skośnie ścięty można zastąpić pędzlem do rozświetlenia, a ten do rozcierania... dobrze, że jest, ale wiele by się nie zmieniło, gdyby go zabrakło.
Podsumowując - dobre są do podróży, gdyż nie zajmują wiele miejsca. Jednak jeśli chodzi o wygodę robienia makijażu wypadają przeciętnie. 

Naprawdę miałam nadzieję, że zastąpią mi wszystkie inne pędzle. Trochę się zawiodłam. Po zakosztowaniu "czegoś więcej" wiem, że EcoTools jedzie zasadniczo na marce i ekologicznym włosiu.
Chociaż pędzel do różu i pudru lubię bardzo - tych nie oddałabym za nic w świecie ;)


Jak Wasze wrażenia? Jakich pędzli używacie?
Wolicie zainwestować w gotowy zestaw czy kompletować swój krok po kroku?
Czekam na Wasze opinie :)

piątek, 24 sierpnia 2012

Gdy zapał nieco ostygnie - o olejku Brzoza i Pomarańcza

Stoi u mnie na półce od grudnia bądź stycznia. Dostałam go od blogerki, która rozpoczęła swą przygodę z blogowaniem i niespodziewanie szybko ją zakończyła.
Jest używany mniej lub bardziej regularnie.
Zabrałam go na wyjazd.
Czas napisać na jego temat już kilka słów.
Dodam tylko, że recenzja jest pisana możliwie najmniej subiektywnie - cały szał na to, że mam ten olejek już opadł ;)
Polecam przyjrzeć się tabelce z analizą składu na końcu recenzji - warto! ;)

Alterra, Olejek do skóry, antycellulitowy `Brzoza i pomarańcza`



>link do KWC<







Producent:

Techniczne:
1. Opakowanie - szklana buteleczka o pojemności 100ml z plastikową zakrętką zapakowane w kartonik. Czy szkło to taki dobry pomysł na olejek? Tłustymi rękami trzeba operować, żeby nam się przypadkiem nie wyśliznął. Mimo to nie zdarzyło mi się go upuścić. Otwór choć spory to średnio wygodny.


2. Zapach i konsystencja - pachnie pięknie! świeża pomarańcza działa orzeźwiająco. Konsystencja jest mniej gęsta niż olej Kujawski.


3. Wydajność - punkt dyskusyjny. Zależy do czego go używamy. Do ciała skończy się po dwóch miesiącach wieczornego masażu, do włosów starczy na dłużej.


Opinia:
Gdy olejowałam włosy po raz pierwszy użyłam właśnie tego olejku. Irytował mnie niewygodny dozownik. Włosy były miękkie i nieco wygładzone. Nie stały się bardziej puszyste, ani mięsiste. Z uporem maniaka wmawiałam sobie, że działa cuda :D

Potem przerzuciłam się na Vatikę, a jako, że sama bardzo puszyła mi włosy dodawałam do niej kilka kropel Alterry - wtedy ich działanie na włosy było najlepsze - cud, jakiego po oleju na jasnych włosach można oczekiwać.

Próbowałam ujarzmiać nim końcówki - radził sobie przeciętnie.

Zabrałam go ostatnio na wyjazd, żeby skończyć wreszcie i zaczęłam używać do ciała. Jak efekty? Po dwóch tygodniach wieczornego masażu widzę, że mój cellulit miał ochotę odejść ode mnie - skóra nieco się wygładziła. Myślę, że gdybym zużyła na te partie ciała całą buteleczkę problem odszedłby w niepamięć.

Podsumowując:
Olejek działa w swoim podstawowym zastosowaniu bardzo dobrze - ładnie się wchłania, nie tłuści ubrań, pięknie pachnie. Do włosów działa nieco słabiej, nie daje efektu "wow", a jedynie delikatnie je nawilża. Myślę jednak, że warto go kupić chociaż na spróbowanie - pomoże, gdy balsam się skończy, a włosy odmówią posłuszeństwa.

Cena i dostępność - 17,99zł/100ml/Rossmann (jak dla mnie jest to olejek widmo - ile razy tam jestem NIGDY go nie ma!)

Skład:

Analiza składu:
- Maasa ekstraktów i naturalnych olejków: (same cuda!)
Olej sojowy jako baza, olej jojoba, olej z pestek moreli, oliwa z oliwek, olej z pestek winogron, olej awokado, ekstrakt z liści brzozy, olej makadamia, wyciag z ruszczyka kolczastego, olejek pomarańczowy i ze skórki pomarańczowej, olejek z mandarynki, ekstrakt z kiwi, olej z owoców rokitnika, olejek ze skórki cytrynowej, olejek z limonki, olej słonecznikowy, wyciąg z rozmarynu 
- wysoko zabłąkał się związek zapachowy (Limonene), reszta błąka się przy końcu
- w międzyczasie mignął mi też Tocopherol czyli witamina E
- skład jak widać bardzo przyjazny i bardzo naturalny!
 





















Używałyście tej lub innej wersji zapachowej? Jak spisały się u Was?
Który polecacie? :)

A niebawem odpowiedź na tagi i recenzja zestawu podróżnego pędzelków EcoTools :)

środa, 22 sierpnia 2012

Dwa w jednym czyli czy warto brać płyn micelarny na wyjazdy

Powoli ogarniam otoczenie. Do tego stopnia, że w nowej gazetce Rossmanna widziałam, że aktualnie płyn micelarny od Eveline jest w obniżonej cenie.


Pomyślałam, że czas najwyższy coś o nim napisać.


Eveline, Fresh & Soft, Oczyszczający płyn micelarny do skóry wrażliwej 3 w 1

>link do KWC<






Producent (i jego świta od marketingu)

Techniczne:
1. Opakowanie - smukła 200ml buteleczka z mocnym zamknięciem.
2. Konsystencja i zapach - płyn jak woda, tyle, że różowa. Natomiast zapach mnie zaniepokoił. Przy pierwszym otwarciu zapachniało alkoholem. Zrzuciłam to jednak na karb obecnych w składzie związków i ekstraktów. Po czasie do zapachu można się przyzwyczaić i po pierwszym wrażeniu nie ma śladu.
3. Wydajność - zużycie pół butelki zajęło mi trzy tygodnie wieczornego zmywania makijażu.


Opinia:
Kupiłam przed wyjazdem nad morze. Nie mogłam sobie obecnie pozwolić na Biodermę, więc wybrałam się do Rossmanna w poszukiwaniu jakiegoś tańszego zamiennika. I nie celowałam w Bourjois - chciałam czegoś innego.

Płyn micelarny w moim przekonaniu ma zmywać makijaż - twarzy i OCZU. Wiem, na własną odpowiedzialność. Ale po to jest płyn micelarny. Dwa w jednym.

Ze zmywaniem makijażu oczu radzi sobie przeciętnie - na pewno gorzej niż Bielenda, nieco gorzej od Marion, lepiej niż Ziaja. Gorzej niż Bioderma. Delikatny makijaż zmywa bez problemów, jednak eyeliner i kredkę z p2 (vel khol) tylko rozmaże.
Ponadto, gdy dostanie się do oka to drżyjcie niebiosa. Wody, chusteczek, czegokolwiek, żeby to stamtąd wydostać. Piecze okrutnie i wypala oczy.
Natomiast stosowany do twarzy przyjemnie ją odświeża - natomiast pozostawia lepki film na skórze. Nie wysusza skóry, nie zapycha, nie podrażnia (stosowany na skórę poddaną długotrwałemu działaniu słońca)

Zużyję jako tonik.

Podsumowując:
Micel na wyjazdy? Tak! Ale nie ten. Bioderma nadal numerem jeden.

Cena regularna: 10,99zł / 200ml
Skład:
warto zauważyć, że Eveline nie testuje na zwierzętach
Analiza składu:
Dużo substancji nawilżających (kwas hialuronowy na drugim miejscu!), ekstrakty z alg i świetlika, garść antyoksydantów i odrobina konserwantów. Większość składników bezpieczna lub nawet bardzo bezpieczna.


Co ciekawe, ile osób tyle opinii - tego produkty chyba nie da się zaklasyfikować jednoznacznie :)
Miałyście? Jak wrażenia?

wtorek, 21 sierpnia 2012

Wróciłam! I przywiozłam trochę rzeczy...

Jestem! Cała i zdrowa, nawet wyglądam jak człowiek. Przetrwanie okazało się łatwiejsze niż myślałam - myślę, że to dlatego, że w tamtym domu spędzałam przynajmniej tydzień-dwa tygodnie każdych wakacji.

Także wypoczęłam, zebrałam siły i materiał na notki :)
W przyszłym tygodniu spodziewajcie się denka wakacji. Wszak w przypadku moich to jeszcze nie koniec, ale dawno nie publikowałam takiego posta. Będzie czerwiec - lipiec - sierpień. Będzie grubo.

Miałam nic nie kupować.
Tymczasem w przeddzień wyjazdu okazało się, że skoro Facelle (niestety) wywinął mi paskudny numer to nie mam szamponu!
Także udałam się grzecznie do Rossmanna (zahaczając o Biedronkę jeszcze) i wróciłam z:


1. Nożyczkami fryzjerskimi - w końcu, po roku zapuszczania zlikwidowałam rozdwojone końcówki.
2. Balsamem do kąpieli - bo rzeczy nowe trzeba testować.
3. Żelem uniwersalnym - przezorny zawsze ubezpieczony - jakby to poprzednie znów uczuliło.
4. Dwufazą do demakijażu tym razem z bawełną.

Ponadto wiedziałam, że bez wizyty w dm się nie obędzie. Oprócz wspomnień -błądziłyśmy trochę po mieście, a potem wybrałam się tam sama (nie znając zupełnie niemieckiego) przywiozłam ze sobą:
1. Absorbetki (jakkolwiek by to nazwać...) - wrzuca się do bębna pralki z ubraniami jasnymi, ciemnymi, farbującymi, a taka chusteczka wyłapuje kolor i ubrania są całe i zdrowe. (przebitak ceny w Polsce to 2x)
2. Żele pod prysznic:
- Dove dla Mamy,
- Balea Ogórek i Limonka - idealny na obecne upały
- Balea Melon - pachnie obłędnie
3. Olejek z alverde - bo moja Alterra ma się na wykończeniu.
4. Zmywacz do paznokci essence - bo też się kończy :D
5. Czarna kredka do oczu z gąbeczką do rozcierania - bardzo, bardzo miękka i przyjemna w obsłudze.
6. Puder brązujący z p2 (What`s up? Beach Babe - 02 hazelnut) - początkowo chciałam kupić ten "dysk" z Catrice, ale po przeanalizowaniu odcieni wybrałam jednak ten :)


Na koniec lakiery, które dostałam do prezentu urodzinowego od Kuzynki (którą pozdrawiam i dziękuję za okazaną pomoc - jesteś niezastąpiona ;*)


Teraz, skoro już NAPRAWDĘ niczego mi nie brakuje - czas zużywać.
(jak znajdę to jeszcze dwa lakiery kupię. wtedy będzie już szczęśliwość na trzy miesiące ;))

Wykorzystujcie upały - jak mleczyk - ostatnie w tym sezonie ;D

piątek, 17 sierpnia 2012

Jedno słowo - dziękuję!

Pewnie wiele osób zgłupiało dzisiaj widząc na szeregu blogów życzenia dla tajemniczej Marysi.
Marysia to ja :)
A Maciek, który do Was dziewczęta pisał to mój M., którego można by też określić "TŻ".

Dziewczynom, które zaufały tajemniczemu nieznajomemu i odważyły się opublikować życzenia - dziękuję! Jesteście niesamowite!
Tym, które się pod życzeniami podpisały - też dziękuję :)
I mojemu Maćkowi - za pomysł, zaangażowanie, inicjatywę :);*




_____________________________________________________________________________________

Skąd internet w dziczy i głuszy?
Dzięki uprzejmości mojej kuzynki udało mi się na godzinkę uzyskać pełen dostęp do sieci - właśnie po to, żebyście wiedziały, że pomysł wypalił i przeczytałam wszystkie życzenia :)

Wracam do Was z nowymi postami* już w poniedziałek :)
Trzymajcie się ciepło i zjedzcie sobie coś słodkiego za moje zdrowie ;)

*między innymi drobne zakupy z dm-u i kilka recenzji - także zapraszam :)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Wyprawa w dzicz i głusz.



A tak na serio to jadę do Babci.
Na tydzień lub dwa.
A dlaczego dzicz i głusz?
Bez internetu, bez centralnego ogrzewania, bez bieżącej wody z kranu (jest, ale tylko zimna i tylko z kurka w łazience - przypomina ogrodowy :D).
Na dwa tygodnie mówiłam..?

Zabieram ze sobą kosmetyczkę w wersji okrojonej - miejmy nadzieję, że w końcu uda mi się wyrobić zdanie o kilku produktach, których używałam w "pracy zespołowej".

Przy okazji może uda mi się napaść na Niemcy* gdzieś po drodze i upolować smaczne kąski.
 
Trzymajcie się ciepło i nie zapomnijcie o mnie!
Wrócę!

z ciężkim orężem :D
* już widzę jak wzrosną statystyki po stwierdzeniu "napaść na Niemcy" :D

Zobacz też

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...