Konsekwentnie zużywam zawartość moich szuflad.
Ale nie jest tak, że nic mi nie przybywa ;) Dzisiaj kilka słów na temat tego, co ostatnio zagościło w moim domu i czy faktycznie było mi potrzebne :)
Pamiętacie jak pytałam o podkład mineralny? Otóż Patrycja (
http://kolorowypieprz.blogspot.com) zaproponowała, że mi wyśle próbkę podkładu z Rhea. Marka mi obca, autorkę bloga znam (ach te blogerskie spotkania, zawsze ten sam koniec stolika :D), więc przystałam chętnie.
I tak dostałam magiczne pudełko...
...w którym nie dość, że była odsypka podkładu (na zdjęciu tyle, co zostało po dwóch/trzech tygodniach) to jeszcze cała masa dobroci! Pudełeczko zawsze poprawia mi humor kiedy akurat dzień był nie taki jak należy.
W pudełku były też cienie, którymi obiecałam się zaopiekować. Opiekuję się troskliwie - w ten sposób moja paleta stała się kompletna - teraz już nie potrafię sobie przypomnieć jak mogłam się malować bez tych cieni.
Będąc w domu zahaczyłam o Rossmanna, z nadzieją na lakiery blogerów. Na moje małe miasto zawsze można liczyć - stand był prawie dziewiczy!
Dodatkowo kupiłam Eliksir w numerze 08 - kiedy nie maluję mocno oczu mam słabość do pomadek.
Odkupiłam też krem matujący Barwy - przy mieszanej cerze wytrzymałam bez niego dwa tygodnie.
Za to dzisiaj w skrzynce znalazłam przesyłkę od Kasi (
www.make-uponyourface.blogspot.com) - wygraną w rozdaniu. Miał być sam róż, a tymczasem dostałam jeszcze więcej dobroci :)
Patrzcie tylko jaki cudny jest ten róż!
Aż żal ruszać. Po zrobieniu zdjęcia musiałam go jednak zmacać i nałożyć na lico - coś pięknego - wiosenny róż idealny :)
Dziewczyny - dziękuję Wam serdecznie raz jeszcze :)
W najbliższym czasie planuję jeszcze zamówienie podkładu mineralnego z Rhea (rozważam wszystkie za i przeciw - zdecydowanie wygrywają za, więc myślę, że już niebawem). Z zakupów to tyle.
Rozważam natomiast
wizytę u fryzjera. Idzie wiosna, przychodzi ochota na zmiany. Pamiętam, że miałam zapuszczać włosy do pasa. Pamiętam, że trzeci rok schodzę z cieniowania. Widzę też jednak, że włosy nie układają się już tak dobrze, jak potrafią, na dodatek szybciej są nieświeże i tracą objętość... Coś czuję, że to przeważy szalę...
To co, cieniowanie? Farbowanie? Większe cięcie? Co myślicie?