Wybaczcie, że jest mnie tutaj mniej ostatnio - jestem w trakcie czasu ciężko-naukowego. Wolne chwile pożera mi nauka i sen :) Miejmy nadzieję, że za dwa tygodnie będzie z grubsza po wszystkim i nadejdzie luźniejszy czas.
Nie o tym.
Są produkty, które znikają u mnie systematycznie, w tempie szybszym niż jakiekolwiek inne. Dlatego też czasem bywa tak, że zwlekam z recenzją, aż wyrobię sobie zdanie o produkcie a tu bum! denko. Żeby nie było takiej niespodzianki, napiszę Wam dzisiaj o zmywaczu, na który po raz pierwszy natrafiłam w dm. Akurat byłam w potrzebie, a on był tani...
Essence, Nail polish remover - nail hardening (czyli wzmacniający. z truskawką i passiflorą)
1. Opakowanie - całkiem zgrabna butelczyna z zakrętką mieszcząca 150ml. Otwór duży, mi to jednak raczej ułatwia życie.
2. Zapach - w butelce tradycyjny zapach zmywacza (bezacetonowego), natomiast po zmyciu lakieru na paznokciach pozostaje dość intensywny aromat chemicznej truskawki. Mi się tam podoba :)
3. Wydajność - poziom, który widać na zdjęciu 3 został osiągnięty po dwóch miesiącach zmywania lakieru - średnio raz-dwa razy w tygodniu (zostało nieco ponad 1/4 opakowania)
Moja opinia:
Całkiem przyzwoity zmywacz - nie wysusza płytki paznokcia, dzielnie radzi sobie z każdym kolorem lakieru (a zaznaczyć należy, że zawsze używam lakieru bazowego, dwóch warstw koloru i Seche Vite, a ostatnio nawet trochę brokatu), do zmycia lakieru z obu dłoni zużywam 3 waciki kosmetyczne.
Sporym plusem jest cena - 0,85 euro (bodajże), zapach i brak wysuszenia, minusem zaś dostępność (albo nie przyglądałam się zbyt mocno).
Jeśli chodzi o zmywacze bezacetonowe to mój numer jeden.
Skład i stan zużycia
Gdy go skończę przejdę do acetonowej Isany - zobaczymy jak ona się sprawdzi w akcji :)
Wracam do nauki - trzymajcie kciuki i do napisania niedługo :)
___________________________________________________________________________________
PS Dodam jeszcze tylko z dziedziny włosowej, że postanowiłam w końcu pozbyć się rudości po farbowaniu bezbarwną henną - jestem aktualnie po tonowaniu koloru, różnica jest, acz odrosty (które doprowadzają mnie do szału) wciąż widać. Kolejny krok już niedługo :)
PS 1 I newsy z picia pokrzywy - zaczyna mnie wysypywać... Ale piję dzielnie - nerki są mi wdzięczne.
Zmywacze akurat mam dwa - jeden z Biedry z pompeczką, a drugi z Maybelline jak się nie mylę. Biedronkowy tu wygrywa.
OdpowiedzUsuńPokrzywę bardzo lubię - głównie za smak, taki orzeźwiający. Niestety nie piję jej regularnie.
Włosy koniecznie pokaż jak osiągniesz upragniony efekt :)
osobiście w ziołach wolę orzeźwienie od mięty :) do efektu jeszcze trochę - nie chcę katować włosów nagłą dawką gigantycznej ilości chemii. byłam ciekawa tego nowego biedronkowego, ale jak mówisz, że jest niezły to pewne go nabędę niebawem :)
Usuńnie miałam go;)
OdpowiedzUsuńOooo zdecydowanie zielona Isana jest mistrzem :) ale jeśli bezacetonowiec też może być spoko i to jeszcze truskawka... to ja chętnie jak znajdę
OdpowiedzUsuńGdyby był pod ręką, to nawet bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym zmywaczem :)
OdpowiedzUsuńzmywacz z Isany jest świetny, najlepszy jaki do tej pory miałam ;)
OdpowiedzUsuńjest odrobinę słabszy niż ten zielony z Isany - jak na zmywacz bez acetonu to prawie fenomen :)
Usuńnigdy się na niego nie natknęłam, ale mój ulubiony to Isana :)
OdpowiedzUsuńTego nigdzie jeszcze nie widziałam. W sumie u mnie to mało jest kosmetyków z Essence.
OdpowiedzUsuńObecnie używam Babra Pro z olejkiem pomarańczowym. Bardzo fajnie się spisuje :)
Ja mam teraz z Lidla i jestem z niego zadowolona.
OdpowiedzUsuń