Witajcie!
Po raz kolejny zniknęłam na bardzo długi czas - chyba najdłuższy od kiedy prowadzę bloga. Dlaczego?
Po pierwsze - wyjazd w Tatry - nie lubię publikować postów automatycznie, zdecydowanie bardziej wolę pisać dla Was na bieżąco, dorzucać coś od siebie z konkretnego dnia...
Po drugie - kosmetyczny minimalizm. Od początku wakacji używam jakieś 50% kosmetyków mniej niż przed wakacjami. Spowodowane jest to głównie tym, że nie chciałam zwozić wszystkich kosmetyków z Wrocławia do domu, a i w domu bywałam mało (kosmetyki, które zabierałam w podróż były sprawdzone i dawno na blogu opisane).
Po trzecie - realizacja mojego postanowienia noworocznego, aby wydawać więcej pieniędzy na ubrania niż na kosmetyki idzie mi wręcz idealnie - od początku wakacji wydałam w drogerii może 50zł wszystkiego razem i kolejne 50 po przeliczeniu na złotówki w dm-ie. Dlatego też nie ma u mnie żadnych nowości (chyba, że chcecie czytać też o łowach ubraniowych - wtedy zdecydowanie jest o czym pisać ;))
Po czwarte - problemy z aparatem. Od tego się zaczęło. A pomimo tego, że aparat wrócił już z serwisu pokutuje we mnie przekonanie, że "opracowanie" zdjęć zajmie mi dużo czasu.
Po piąte - ludzie. Przekonałam się, że każdą wolną chwilę uwielbiam spędzać z ludźmi, więc rzadko bywam przy komputerze. Poza tym oglądałam też serial i czytałam ile wlezie.
Po szóste - zaczęły się studia. O ile teraz mam jeszcze chwilę żeby coś napisać, to wiem, że później znów będzie z tym ciężko, bo drugi rok medycyny zapowiada się naprawdę hardcorowo ;)
Po siódme - problemy osobiste (wyszło inaczej niż myślałam, ale może to i lepiej...).
Mówią, że tylko winny się tłumaczy.
Dlatego też biorę się za eksperyment. Spróbuję publikować przynajmniej trzy posty w tygodniu przez miesiąc. Jeśli nie uda mi się tego postanowienia zrealizować to znak, że czas się pożegnać...
Ale może się też udać ;)
Tymczasem jestem z Wami cały czas - czytam każdy komentarz i sama wróciłam do komentowania.
Co z tego wyjdzie - zobaczymy za miesiąc.
Trzymajcie się ciepło!
PS Pomimo mojego tłumaczenia się - niczego nie żałuję, a nawet ośmielę się stwierdzić, że jestem teraz bardzo szczęśliwym człowiekiem :D
Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą:)
OdpowiedzUsuńpokazuj i ubrania :) chętnie popatrzę :)
OdpowiedzUsuńbędą więc i one :)
UsuńNic na siłę :)
OdpowiedzUsuńPosty ubraniowe chętnie bym zobaczyła/poczytała.
Dokładnie - chciałabym prowadzić bloga, który będzie miał wartość, a nie dlatego, że muszę czy powinnam :)
UsuńPokazuj ubraniowe łupy!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za regularność postów, nie chcę żebyś przestała pisać. :(
Łupy to dobre określenie ;)
UsuńJa też chętnie zobaczę posty ubraniowe :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się uda z tym 3x w tygodniu :)
OdpowiedzUsuńO właśnie pokazuj ubraniowe łupy :D
ubraniowe łupy chcemy oglądać! :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, mam nadzieję, że eksperyment z postami się uda :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pokazuj ubrania, pisz...bądź z nami ;) wiem, że z czasem jest różnie, sama nie zawsze mam czas.. i wenę..ale blogowanie jest fajne ;) i mam nadzieję, że Ci się uda :)
OdpowiedzUsuńwiem, że jest fajne, ale jak już raz sobie człowiek odpuści to potem jest trochę trudniej :)
Usuńno to czekamy :)
OdpowiedzUsuńCzekam na post ubraniowy :)
OdpowiedzUsuńWitaj znów ;-)) trzymam kciuki za owocny powrót do blogowania :-***
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś :) Twój blog jest jednym z moich ulubionych, naprawdę brakowało mi nowych postów.
OdpowiedzUsuń