Ponieważ post o hennie cieszy się na moim blogu niesłabnącą popularnością tym razem przychodzę z dużo dokładniejszą dokumentacją fotograficzną :) Mam nadzieję, że rozwieje Wasze wątpliwości i pytania - czy henna bezbarwna zmienia kolor włosów, czy spłukuje się w całości, czy pojawiają się odrosty... i tak dalej. Zapraszam :)
Potraktujcie to jako mój kolejny ukłon w stronę natury.
Włosy naturalnie mam wysokoporowate, ze skłonnością do puszenia, w kolorze "mysiego", polskiego blondu, który w lecie przeplata się złotymi nitkami. Wyglądało to mniej więcej tak:
(zdjęcie po prawej z czerwca 2011, po lewej tuż przed farbowaniem henną - maj 2012).
Zdjęcie z 25 MAJA (po pierwszym farbowaniu)
Zacznę od tego, jak zachowywał się kolor w czasie.
Wiadomo, że kolor po hennie musi "dojść" do siebie. Po miesiącu miałam wrażenie, że już się wypłukał. Mylne wrażenie. Zobaczcie jak wyglądałam 7 LIPCA:
Wciąż całkiem sympatyczny rudzielec, hm? Na tym zdjęciu widać, że pojawiają się odrosty. Naturalny kolor moich włosów to właśnie mysio-nijaki, polski blond. Chłodne odrosty było więc widać wyraźnie.
24 LIPCA kolor ani myśli się spłukać - przyzwyczaiłam się już do rudzielca :)
Potem gdzieś mi urwało kawałek życia (...zdjęć nie ma, nie wiem co robiłam ... :D).
W międzyczasie podjęłam decyzję - zatęskniłam za swoim przeplatanym słońcem blondem. Ruda henna nie chciała się wypłukać. Postanowiłam więcej nie farbować włosów henną.
Próbowałam za to łagodzić rudość przez tonowanie "Srebrnym pyłem" z Joanny.
W listopadzie wyglądało to więc tak (po lewej przed tonowaniem, po prawej po tonowaniu)
Trwałam twardo w postanowieniu, że włosów farbować nie będę. Zapuszczam, żeby odzyskać swój kolor. Ale... "Srebrny pył" się spłukał po 2 tygodniach. Rudość wyszła znowu na wierzch. Pff. Idź sobie henno, nooo.
Przed Świętami Wielkiej Nocy (koniec marca) włosy wyglądały tak:
Rudy spłukał się do pięknego, złotego blondu. Kolor na żywo wyglądał naprawdę ślicznie!
Podjęłam decyzję. Czekanie aż włosy odrosną potrwa wieki. A tymczasem mysie odrosty wyglądały źle. Przy pewnym ujęciu wyglądało to tak, jakbym zaczęła siwieć. Zwłaszcza, że dół miał tak ładny kolor. Popatrzcie sami jaka była różnica:
Sięgnęłam znowu po Cassię. Jeśli chodzi o mnie to tysiąc razy bardziej wolę tą zabawę z henną niż farbowanie chemiczną farbą, której zapach mnie dusi, a kolor wypłukuje się po dwóch tygodniach.
Procedura analogiczna jak w zeszłym roku - sok z cytryny, rozrabianie z ciepłą wodą, pod folię, ściereczkę, na kaloryfer. Po dwóch godzinach nałożyłam papkę na włosy. Na dwie godziny.
Na moje cienkie włosy prawie do pasa masy było aż nadto. A nie rozrobiłam wszystkiego - zostawiłam sobie ok 1/4 proszku.
Gdy zmywałam była już ciemna noc. Rezultat oceniałam wczoraj rano.
A właściwie... brak rezultatu!
No nie, henna, weź ogarnij!
O ile przy pierwszym farbowaniu chodziło mi tylko o wzmocnienie (kolor wyszedł, jak wiecie, przypadkiem), o tyle teraz chodziło mi wybitnie o kolor. Kolor się odświeżył, ale tylko na długości, odrosty były nietknięte.
Nie wiem czy zobaczycie, bo pogoda i światło wczoraj były podłe. Widać za to miękkość włosów :)
Wzięłam więc tą 1/4, którą odsypałam "na wszelki wypadek", rozrobiłam z sokiem z cytryny i łyżką jogurtu. Znów na kaloryfer, na 2 godziny i na odrosty na 3,5 godziny. Rezultat... oceńcie sami :)
Zdjęcia można powiększać :)
Było z tym trochę zabawy, trochę mycia... Kolor jeszcze "dochodzi" do siebie.
Jak często będę farbować henną? Na pewno nie co miesiąc - po pierwsze dlatego, że uważam, że spłukuje się pięknie (nawet wypłukana wygląda ładnie), a po drugie to jednak na dłuższą metę kosztowny biznes (26zł/100g co wystarcza na włosy mojej długości).
Muszę tutaj wspomnieć, że oprócz koloru henna daje świetnie wzmocnienie włosów, bez obaw nakładałam ją na skórę głowy, co nie wzmogło wypadania włosów.
Przyczyną, dla której kolor nie chwycił do końca jakbym chciała może być to, że moje włosy są teraz w dużo lepszej kondycji, gdy farbowałam poprzednim razem były suche i puszyły się. Obecnie raczej nie mam z tym problemu.
Mam nadzieję, że ten post rozwieje wszystkie wątpliwości osób, które szukają odpowiedzi na swoje pytania :) Pamiętajcie o jednym - henna nigdy się nie wypłucze. Może co najwyżej się nieco spłukać i stracić na intensywności. Odrosty pojawiają się jak w przypadku zwykłej farby. Kto raz powiedział A powinien powiedzieć B :)
Ktoś dotrwał do końca? :D
Miłej niedzieli!
dzięki Tobie jutro zamawiam bezbarwną henne i jadę z koksem ^^
OdpowiedzUsuńpochwal się koniecznie rezultatami :)
UsuńMnie też kusi :)
Usuńja chyba nie mam zdrowia do bawienia się henną, wolę raz na jakiś czas pofarbować włosy zwykłą farbą :) albo boję się, co by mi wyszło po takiej hennie na włosach :)
OdpowiedzUsuńa tak poza tym to ostatecznie ładny efekt jest na Twoich włosach ;]
Usuńu mnie efekt po zwykłej farbie jest bardzo krótkotrwały :) też się bałam za pierwszym razem. teraz już wiem, że ostatecznie będę miała zielone włosy... ale się spłucze ;)
Usuńcassia mnie mocno kusiła, ale boję się tej rudości i odrostów :( chociaż może bez cytryny i bez czekania po rozrobieniu rzeczywiście stanie się bezbarwna :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post,choć nie farbuję swoich włosów, to miło się go czytało. Intryguje mnie ta henna, ale tak jak mówisz to trochę kosztowne.
OdpowiedzUsuńJa dotrwałam:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to wszystko ujełaś. Ja jednak póki nie mam siwych włosów zostanę przy swoim kolorku.
ps. Urocza z ciebie kobitka:*
mądra decyzja - pierwsza henna to efekt mojej "pilnej potrzeby zmian", której czasem doświadczam :) ale teraz - nie żałuję :)
Usuńdziękuję ;* (choć wiele osób wciąż uważa, że jestem przed maturą :D)
Bardzo ładny efekt uzyskałaś na swoich włoskach :) Już od jakiegoś czasu myślę nad henną, ale boję się tego co mi na głowie wyjdzie :/ aktualnie farbuję castingami i ten kolor co wybrałam jest intensywniejszy od mojego naturalnego, bardzo ładnie się wypłukuje i nie widać odrostów, dzięki czemu mogę się farbować co ok. 3 miesiące :)
OdpowiedzUsuńu mnie podobno też nie było bardzo widać... ale źle się czułam :) zaskakujące jest to, że na powtórne farbowanie zdecydowałam się prawie po roku :)
UsuńPiękne włosy:)
OdpowiedzUsuńcały czas boję się henny- własnie przez konieczność konsekwentnego mówienia B i B i C i D nawet..no i efekt- przecież nieprzewidywalny...
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor Ci nadała!
OdpowiedzUsuńJa się "hennuję" już od tylu lat, że ludzie myślą,że to mój naturalny kolor. ;-)
Jeśli chodzi o koszty, to można kupić ją taniej. ;-) Byle nie przesadzić, henna musi być dobrej jakości.
Planuję zafarbować włosy henną, ale mam mały mętlik, co i jak i jakiej użyć.
OdpowiedzUsuńJa bym chciała właśnie moje dość mysie włosy przyciemnić :)
Ten jogurt chyba załatwił sprawę ;-) Jaki dodałaś? Naturalny?
OdpowiedzUsuńhej chciałabym uzyskać taki kolor jak Tobie wyszedł na ostatnim zdjęciu ten złocisty blond.
OdpowiedzUsuńCzy mogłabys pomóc mi w wyborze henny choć mam nadzieje że ta mi przypasuje , która ty wybrałaś.
Mam odcień brąz, podaje email irmina18@op.pl, doradz proszę
Czytam Twój post już chyba piąty raz średnio co kilka miesięcy i chyba w końcu się zdecyduję 😁. Mam dosyć swojego jak to napisalaś mysiego polskiego blondu 😉.
OdpowiedzUsuńNie tylko dotrwałam, ale i zaciekawił mnie Twój wpis ;-) mam włosy ciemne (takie mysie, ale nie blond), farbuje od 1,5 roku henną, na początek jasny brąz, teraz orzechowy brąz. Zastanawiałam się czy cassia na ten brąz dałaby jakiś fajny efekt czy żaden... Super wpis dziękuje ;-)
OdpowiedzUsuń