Witajcie!
Po bardzo bardzo długiej przerwie od poprzedniego wpisu przyznam szczerze, że coraz mniej wierzyłam, że tutaj wrócę. Moją uczelnię trochę poniosło z ilością nauki, którą nam dali (ofiary systemu i pięcioletniej medycyny... to my!), dlatego ostatnio raczej czytam blogi niż piszę własnego.
Ale oczywiście wszystko, co się pojawia falami nie uchodzi mojej uwadze ;)
Więc jak wszyscy mam złotko od Lovely, które jest piękne, odruchowo rozglądam się za paletą Lovely, a woski YC chyba uzależniły i mnie.
Nie obiecuję, że wracam na stałe, ale na miarę możliwości się postaram :)
Z jakimi zapachami kojarzą mi się Święta Bożego Narodzenia?
Na pewno są to
pierniczki, więc też przyprawy korzenne.
Pomarańcze i mandarynki.
Dużo, dużo pysznej
herbaty (najchętniej sypanej!).
Jak już o picie idzie to oczywiście
grzaniec na wrocławskim rynku :)
Oprócz tego zapach
żywej choinki i
wigilijnego barszczu...
Ponieważ czasem nie udaje się uchwycić wszystkich tych rzeczy trzeba się dodatkowo wspomagać. Mi w tym okresie przedświątecznym, kiedy nie miałam czasu nawet ubrać choinki pomagały woski Yankee Candle. Ale nie kupiłam wszystkich świątecznych, jakie zobaczyłam w Mydlarnii.
Które służyły mi jako wspomaganie świąteczne?
SPICED ORANGE -
pomarańcza z goździkami i ostrym imbirem, który nieco drażni nos. Usłyszałam też stwierdzenie, że pachnie trochę jak... Coca-cola :D Bardzo intensywny, ale ulatnia się też dość szybko. Mimo wszystko bardzo ciepły i świetny na zimową porę. Myślę, że kiedy się skończy chętnie go odkupię.
MANDARIN CRANBERRY - bardzo
słodka mandarynka z niestety za małą ilością cierpkiej żurawiny. Zapach jest bardzo słodki. Dopiero kiedy trochę się "rozejdzie" czuć te owoce. Raczej nie skuszę się na ten wariant ponownie.
HOME SWEET HOME -
czarna liściasta herbata z goździkami, cynamonem i imbirem - jeśli taka jest dla Was definicja kochanego domu to zapach, który jest dla Was :) Nie jest męczący, z czasem coraz intensywniej pojawia się aromat przypraw. Zdecydowanie otulający, brakowało mi tylko zapalonego kominka w pokoju... ;)
CHRISTMAS COOKIE - jedyny wybitnie świąteczny z nazwy wosk, jaki posiadam. Pachnie
maślanym ciasteczkiem, jest bardzo słodki (jeśli nie macie pod ręką nic do jedzenia to ostrzegam, żeby się zaopatrzyć, bo od samego zapachu cieknie ślinka). Z początku aż mdlący, następnego dnia pachnie bardzo lekko, bardzo domowo... Przypomina mi słodszą wersję maski drożdżowej Babuszki Agafii :) Jednak wydaje mi się, że pasuje wybitnie na grudzień - później będzie już zbyt słodki.
Nie udało mi się zastąpić choinki (zapach z jabłuszkiem i igłami nie był wystarczająco prawdziwy) i wigilijnego barszczu, ale to przecież da się załatwić bez wspomagania! :)
Woski można zamówić przez internet (np.
Goodies. pl), ale we Wrocławiu lepiej przejsć się do Mydlarni Wrocławskiej i wybrać dokładnie to, co nam się podoba.
A Wy jakimi zapachami wspomagałyście się w grudniu? :)