Dostałam ją przy okazji spotkania blogerskiego już dość dawno, ale długo czekała zafoliowana na swoją kolejkę. W końcu się doczekała - czas rozliczyć obietnice producenta.
Pilomax - Express Wax - Maska do włosów zniszczonych
Producent:
Techniczne:
1. Opakowanie - maskę kupujemy w białej, nieprzezroczystej tubie, stojącej na zakrętce. Mojego oka takie opakowanie raczej by nie przykuło. Produkt wydobywa się wygodnie, żeby zużyć do końca konieczne jest rozcięcie opakowania. Mocne zapięcie.
2. Konsystencja - jak sama nazwa wskazuje - woskowa. Bardzo śliska, przypomina nieco świeczkę :D Jest dosyć gęsta, nie spływa z rąk, a tym bardziej z włosów.
3. Zapach - jak dla mnie ogromny plus tej maski - jeszcze zanim ją otworzyłam wypełniała zapachem całą szufladę, aż zaczęłam prowadzić dochodzenie co tak ładnie pachnie. Owszem, jest chemiczny, ale mi się podoba - lekko słodki i kwiatowy? Nie utrzymuje się na włosach.
4. Wydajność - przyznaję się, stosowałam jej całkiem sporo na włosy. Wystarczyła na około 10 użyć (pojemność 250ml).
5. Skład
Moja opinia:
Długo myślałam jak mam tą maskę opisać. Doszłam do wniosku, że przeczytam co obiecuje producent i jak to się ma do stanu faktycznego.
Przypominam, że włosy mam długie, wysokoporowate, okazjonalnie farbowane szamponetką.
Testowałam działanie ekspresowe - ok. 3-minutowe.
"nadaje włosom połysk", "zapobiega łamliwości", "poprawia elastyczność włosów"- nie. Sprawia raczej, że stają się jakby matowe i szorstkie, przez co bardziej skłonne do uszkodzeń mechanicznych. Praktycznie nie ułatwia rozczesywania włosów po myciu. Nie dostajemy jednak siana, włosy są wciąż miękkie, po prostu jakby przeproteinowane.
"silnie nawilża" - zwykła odżywka z Balea nawilża lepiej, więc też nie.
"pogrubia włosy", "tworzy film" - prawda - myślę, że to zasługa tej woskowej konsystencji.
"łagodzi podrażnienia skóry głowy, przyspiesza gojenie się naskórka, łagodzi uczucie swędzenia" - nie, nie, nie. Pantenolu jest tam jak na lekarstwo. Stosowałam na skórę głowy żeby sprawdzić jak poradzi sobie z wypadaniem włosów. Efekt? Swędząca skóra głowy, nawrót tłustego łupieżu, a włosy jak leciały tak lecą. Totalne NIE.
"chroni przed rozdwajaniem" - włosy podcinałam w sierpniu, czyli akurat jak zaczęłam używać maski - rozdwojenie końcówek na stałym poziomie, więc nic masce do tego.
Podsumowując - działa trochę jak odżywka proteinowa, z którą łatwo można przedobrzyć. Nie spełnia obietnic producenta, skład ma bardzo przeciętny.
Jednym słowem - nie polecam i bardzo cieszę się, że wędruje do pudełka ze zużyciami.
W końcu będę mogła zacząć używać maski Babuszki Agafii - na dniach zrobię podsumowanie - co wyszło z mojej łazienki, a co dumnie do niej wkroczyło :)
PS Jedyna możliwość, żeby wosk utrzymał włosy na głowie ;)
źródło |
szkoda, że lepiej się nie spisała
OdpowiedzUsuńTen kosmetyk "znam" tylko z blogosfery.
OdpowiedzUsuńFirmy zupełnie nie kojarzę.
Jednym słowem bubelek... :)
OdpowiedzUsuńOj, no to się nie postarali ;((
OdpowiedzUsuń